przez Curtis » Wt sie 13, 13 01:38
Dziś ukończyłem Metal Gear Solid The Twin Snakes. Muszę powiedzieć, że do tej pory znałem te grę z Youtube'a i moja ocena była zbyt krzywdząca dla tej gry. Choć nadal uważam, że w porównaniu do pierwowzoru wypada blado to jednak ma ta produkcja coś do zaoferowania. Może jednak po kolei... To co mi się do tej pory nie podobało nie podoba się nadal... Czyli matrixowe, nikomu nie potrzebne cut-scenki, wyprane z klimatu "momenty szczególne" jak śmierć Foxa i Wolf. Brak instrumentalnej wersji "The Best is yet to come" w grze. Jeśli chodzi o muzykę to nie jest ona taka najgorsza, choć w ogólnym rozrachunku jednak słabsza od oryginału. Choć nowa aranżacja "Tank Hangar" bardzo mi się podoba. Voice acting moim zdaniem stoi na minimalnie gorszym poziomie niż w MGS na PSXa. Wyjątkiem tutaj jest Cam Clarke, który tym razem wcielając się w Liquida pobił swój pierwowzór. Hayter bez tej chrypy nie brzmi tak dobrze jak na szaraku. Gorzej też z Foxem i Ravenem(Fox wiadomo zmiana aktora) reszta przyzwoicie. Ogólnie miejscami pozmieniany skrypt miejscami wypada lepiej innym razem gorzej. Rozwiązania Gameplayu ogólnie dobre ale czy naprawdę trzeba było dodawać M9 ? Co ciekawe w tej wersji tortury są naprawdę banalne i to mnie cieszy. Kilka razy była ta gra dla mnie nowym MGSowym doświadczeniem a walka z czołgiem i Hindem to prawie szok kulturowy. Obie walki na poziomie Normal są dużo trudniejsze niż na PSX na poziomie Extreme. Bardzo mile mnie to zaskoczyło. Szkoda, że walki wręcz z Ninją i Liquidem wypadają bardzo źle. Ogólnie niestety przez pewne głupie rozwiązania w wielu scenach gra bardzo wiele traci na swojej wiarygodności i nie jest to dobra Political-ficition historia jak na szaraku. Uważam, że nie jest to najlepszy Re-make jaki można było zrobić i bardzo nad tym ubolewam.
Osvelot jest Bogiem