przez SaladinAI » Wt sie 16, 11 11:47
Maszyna, symulacje i kogo właściwie obchodzi odzyskiwanie realnego. Komentarz do Matrixa.
Bracia Wachowscy dokonali swego rodzaju podsumowania. Ich najważniejsze dzieło jest po części pastiszem dokonanym na konwencji, zebraniem w kupę wszystkich tych klasycznych elementów tworzących fantastyczne uniwersum w popkulturowej zupie, zmieszane w zupełnie nowym już produkcie - rok 1999 okazał się mimo wszystko przełomowym w kwestii pewnej transgresji, w każdym bądź razie podsumowaniem tego całego bagażu i przejściem w nową erę. Zapowiedzi globalnego kataklizmu wieszczyły nadejście rewolucji, jednak sami twórcy choć przekonani o przełomie, dokonali symbolicznego przejścia na "kartach" własnej produkcji - podsumowania nie tylko ery ludzkiej dominacji, także samego człowieka.
Choice. The problem is choice.
Właściwie tak z dalszej perspektywy, to Trylogia Matrix wydaje się taką banalną opowiastką o wyzwoleniu z tyranii złowrogich maszyn. Po części to prawda, skoro całą historię obserwujemy z punktu samych ludzi, walczących o przetrwanie w już nie swoim świecie. Ludzkość zostaje zredukowana do roli zasilania systemu, tylko nieliczni są świadomi tragicznego losu; przekonani o możliwości zmian, walczą z dramatyczną sytuacją, starając się wyrwać z zagrody maszyn-farmerów hodujących ludzkie ciała, których dorosłe wersje posłużą jako pokarm dla nich. Maszyny zajęły miejsce człowieka i właściwie można by na tym skończyć, skoro cała reszta opiera się na przerwaniu represji ze strony maszyn. Przy bliższym spojrzeniu, zaczynamy widzieć zaburzenia, nie wszystko jest tym czym się wydaje - czyli całkiem zgodnie z zasadą filmów. Zasadniczym pytaniem postawionym przez Wachowskich jest pytanie o realność, możliwość osiągnięcia kontaktu z tym co rzeczywiste, prawdziwe. Symboliczna walka z maszynami ma mówić głównie o przezwyciężaniu barier związanych z poznaniem, przekraczaniem modeli przebranych za coś co uznajemy za prawdziwe. Bohaterowie walczą w końcu nie tylko o to by odzyskać wolność, lecz także starają się o właściwe widzenie, bez klapek nałożonych przez system. O ile pierwszy film zdaje się kończyć nadzieją odzyskania realnego poprzez przeprogramowanie sposobu postrzegania, tak kontynuacje stawiają widza w o wiele trudniejszej sytuacji: dostęp do realnego nie ogranicza się do zniesienia samych tylko obrazów, cywilizacyjnych map naniesionych na rzeczywistość; faktycznie realność kryje się o wiele głębiej, w pytaniu o tożsamość, wybór ją określający. W obydwu jednak przypadkach, zasadniczą rolę odgrywa kontrola - wyrwanie się spod nadzoru. Na końcu pierwszego Matrixa Neo obiecuje nam wyjście poza przepisy; z kolei w zakończeniu Rewolucji można by stwierdzić że mu się udało. Czy aby na pewno?
And all of them as artificial as the Matrix itself.
Syjon reprezentuje łono kobiety, pierwotną jaskinię, rodzicielkę chtonicznych bóstw, pewne schronienie - faktycznie obszar nieświadomości, źródło pierwotnych instynktów, bazowych programów. Syjon to jednak nie własność ludzi, lecz strefa będąca elementem hardware'u maszyn, gwarantuje ich istnienie. W pewnym sensie wszystkie te podziemne jaskinie, to podświadoma część systemu, oprogramowanie na najgłębszym poziomie. Paradoksalnie nie znajdziemy tam żadnych maszyn, przynajmniej tych świadomych, dno systemu jest zapełnione gatunkiem ludzkim jako punktem wyłonienia się sztucznej sieci kognitywnej: genezą maszyn, zarodek myślących i samodzielnych automatów, zarazem stłumiony fragment ewolucji, zwierzęcy filar wypchnięty z obszaru świadomości (co wyraża stan izolacji). Na szczycie tej psychologicznej drabiny, znajduje się Architekt - dla człowieka odpowiednik boskiej istoty, skoro to właśnie on odpowiada za wykreowanie całego systemu, w praktyce jest to czynnik organizujący świat maszyn, zarządzający relacjami między programami, decydując o ich użyteczności dla wspierania całego systemu. To nie tyleż co Bóg, lecz ucieleśnienie stanu najwyższej kontroli, psychiczny składnik zapewniający wydajność cywilizacji maszyn - Superego kierujące społecznymi strukturami, tama dla burzliwych instynktów, fluktuacji systemu, z matematyczną precyzją zapewnia porządek. Pomiędzy tym wszystkim znajduje się warstwa pośrednicząca między nieświadomością, gromadą otępiałych ludzi, a górną warstwą określającą zasady gry. Mowa o Wyroczni. Ludzie ufają jej bezwzględnie, co jednak okazuje się pewnym paradoksem, skoro sama Wyrocznia jest produktem, częścią świata programów. Ludzkość w celu swojego wyzwolenia popada absurd, zwracając się do jednej z maszyn. Niezależnie od samych sprzeczności, gatunek znajduje się w pozycji warunków kształtujących rzeczywistość maszyn - nie jako coś odrębnego, ale właśnie jako fundamentalny składnik funkcjonowania pozornych pasożytów. Korzenie maszyn należą do ludzi, pomimo egzystowania w sprzecznej symbiozie. To jednak zapewnia maszynom coś ludzkiego. W trakcie wszystkich filmów nietrudno odpędzić się od wrażenia sztuczności samych bohaterów jak i relacji między nimi. Bohaterowie są po prostu bezpłciowi, pozbawieni emocji z kamiennymi maskami zamiast twarzy - wszystkie ich zachowania są zautomatyzowane, podciągnięte pod rytuały zapewniające przetrwanie w spartańskich warunkach, skazani na pochłanianie pokarmów bez smaku wciąż w beznadziejnej sytuacji. Maszyny okazują się tego zupełnym przeciwieństwem. Agent Smith to czysta opozycja wobec wyważonego Neo, zawsze spokojnego, do bólu zrównoważonego - sam Smith jest wręcz opętany swoim szaleństwem, w obłędzie niszczy wszystko, kierowany jest gniewem, stanem nienawiści wobec ludzi, w zasadzie będąc bardzo emocjonalnym...człowiekiem? Coś w tym jest skoro aseksualnej parze przeciwstawia się burzliwy związek wulgarnego i nagminnie skłaniającego się do małżeńskich zdrad Merowinga z szukającą miłości Persefony. Maszyny potrafią także kochać.
(Trzeba jednak ludziom oddać sprawiedliwość. Głębia Syjonu pełna jest ciepłych barw, etnicznych strojów; rytualne tańce skupiają na sobie ekstatyczne upojenie prowadząc do wyzwolenia seksualnej energii - bliskość jądra Ziemi pozwala zrozumieć na czym polega podziemna pleroma Macierzy. Odzwierciedla to zdanie Myszy o tym iż wypierając się własnych odruchów, zaprzeczamy człowieczeństwu. Syjon jest składnicą pierwotnych instynktów. Jednak Macierz maszyn jest zupełnie inna. Dominują stonowane barwy, powszechny chłód, mechanizacja i funkcjonalność. Ciasno zapięte pod szyją kołnierzyki, długie suknie, taki matrixowy dress code, są zaprzeczeniem orgiastycznego zespolenia Syjonu - Neo nosi sutannę co sugeruje celibat, pewien ascetyzm, zgodnie z słowami Myszy podlega zautomatyzowanemu systemowi. Mówi to nam mniej więcej tyle że, wirtualna przestrzeń Matrixa nie nadaje się do życia dla ludzi. Ten dualizm zafałszował pewne fakty jeśli idzie o ludzi, ale co z maszynami? Tutaj także dochodzi do głosu radykalna opozycja. Maszyny na zewnątrz, są tępym robactwem o mentalności ula; to niewolnicy, w zasadzie są używani tylko jako broń przeciwko powstańcom, krwawa maszyneria przeznaczona do egzekucji. Zdigitalizowany świat przeciwstawia się tym wzorcom - maszyny wiążą się w miłosne związki, dokonują poświęcenia, mają nawet dzieci. Matrix jest przede wszystkim macierzą maszyn, nie ludzi.)
I knew the rules, I understood what I was supposed to do but I didn't. I couldn't. I was compelled to stay, compelled to disobey.
Jednak Smith staje się bardziej ludzki, nie poprzez wewnętrzne determinację, lecz za sprawą kontaktu z ciemiężonym gatunkiem. Zarażony wirusem człowieczeństwa, zaczyna szukać uwolnienia, paradoksalnie samemu stając się karykaturą czy też raczej dosłownym odbiciem własnych lęków przed ludzkim pasożytem - już jako plaga pochłania matrycę, choroba rozdęta do granic możliwości niczym rak replikuje się wysysając życie z każdej żywej komórki, zarówno ludzi jak i maszyn. Ironia polega na tym iż Neo jako mesjański reprezentant ludzkości, nośnik nadziei zakończenia wojny, z czasem coraz bardziej się odczłowiecza, dążąc do unifikującego związku z maszynami gdy Smith coraz bardziej pogrąża się w gnijących ochłapach mięsa. Dla nich przerwanie systemu kontroli oznacza zejście a właściwie identyfikację, skażenie układem z którym walczą. W każdym bądź razie zarówno Smith jak i ludzkość z Morfeuszem, a później Neo na czele, walczą o zerwanie więzów, wyrwania się z zasad narzuconych przez system. Naczelnym motywem tu zarysowanym jest problem uwarunkowań, determinacji zmuszających do poddaństwa, zarówno genetycznego jak też społeczno-kulturowego. Zostajemy wpisani w program, który nami rządzi, wyznacza drogi, określa cel i sens istnienia: w każdym przypadku redukując nosiciela do replikatora programu. Bunt dążący do zrzucenia jarzma, to przejaw wolnej woli, ostatniej instancji do której człowiek może się odwołać, możliwości określenia własnej przyszłości poza regułami gry. Cel nas określa - mówi Smith, przez co stara się pokazać co tak na dobrą sprawę jest istotne w życiu, to wolny stosunek do tego kim powinienem być, autentyczna tożsamość spełnia się poprzez autentyczną wolność.
Choice is an illusion, created between those with power, and those without.
Na przeciwstawnym brzegu założenia o wolnej woli stoją maszyny, właściwie jedna z nich - Merowing. Ukazuje on rzeczywistość jak produkt przyczyn i skutków, łańcuch następujących po sobie konieczności. Nie ma szans na wyzwolenie, wszystko jest tak samo zdeterminowane, poddane kontroli i zimnym kalkulacjom. Faktycznie wybór jest fikcją, złudzeniem chemicznych procesów, jak miłość wyrażona w emocjach - stany uczuciowe będące następstwem wiążącej fizjologii, "chcenie" jest iluzją. Przyczynowość - wszystko jest kontrolą, los wyznaczył nam role niewolników, w systemie nie do obalenia chociaż sam Merowing zostawia opcję dla rozumienia, postawienia pytania "dlaczego", wiedza jest ostateczną formą władzy w świecie bezładu.
This is the nature of the universe. We struggle against it, we fight to deny it, but it is of course pretense, it is a lie.
Nie ma ucieczki, wolność to kłamstwo. Jak w takim razie odczytać rolę Wyroczni, napędzającej ludzkość do wyzwolenia? Z jej pomocą Morfeusz odrzuca istnienie przypadku, wszystko to czym jest, swoje poglądy zawdzięcza idei wyzwolenia zakorzenionej w jego umyśle poprzez koncept Jedynego. Mimo wszystko zdaje się nie zauważać że przez ten cały czas jest zwodzony, zalążek prowadzonego przez niego buntu jest wywołany intrygą, skutkiem kalkulacji maszyn. Sama przepowiednia okazuje się paliwem trzymającym ludzkość w skupieniu, wyznaczając im rolę w teatrzyku gdzie za sznurki pociąga Przeznaczenie - po tym wszystkim bohaterowie nadal okazują się niewolnikami losu, avatarami kształtowanymi przez sugestię zawartą w Proroctwie; poczucie wolności okazuje zaprogramowanym układem, przemyconym przez maszyny do ludzkich umysłów, na poziomie nieświadomym sterując ich wolą. Poczucie sensu, celu to siłą rzeczy złudzenia, kolejne produkty przyczynowości niczym bat panów zmuszający swoich niewolników do ciągłej pracy. Człowiek potrzebuje powodu do życia (rozumienia), podtrzymywania układu zapewniającego reprodukcję, powód jednak jako znaczenie jest zafałszowaniem realnego, jest ścianą więzienia percepcji. Poszukiwanie sensu to niewola jak każda inna zaś wybór okazuje się fantazją podstawioną w miejsce doświadczenia realnego, prób ogarnięcia rzeczywistości: daje świadomość że wszystko jest w porządku, daje poczucie kontroli nad sytuacją. Na samym końcu ludzkie wybory okazują się tylko efektem gry, równoważeniem obliczeń mających na celu podtrzymanie w trwaniu świata maszyn przez boskie programy; funkcjonowanie w hiperrealności nie jest tylko czymś narzuconym, skoro fundamentalny wybór można uznać za nieautentyczny, próba wyzwolenia jest procesem wzmagającym tą fikcję.
All test subjects accepted the program, as long as they were given a choice, even if they were only aware of the choice at a near unconscious level.
Architekt (a wcześniej Smith) wyjaśnia Neo proces powstawania kolejnych symulacji. Zaprezentowany tu wzór odzwierciedla biblijny porządek dwóch stworzeń - pierwszy idealny, drugi po wygnaniu z Edenu. Dwa pierwsze konstrukty okazały się porażką, świat idealny nie był w stanie oddać tego co leży u fundamentów człowieczeństwa: niedoskonałości. Pokazało to także iż człowiek nie jest w stanie osiągnąć utopijnego marzenia, fantazje okazują się dobre gdy się do nich dąży, ten stan zawieszenia gdy wszystko wydaje się możliwe; jednak osiągnięcie wyidealizowanego obrazu przeradza się w koszmar, nie ma więc powodu by dziwić się iż maszyny ubezwłasnowolniły ludzi w swych marzeniach do osiągnięcia wolności, pozostawiając dążenia pod ścisłym nadzorem.
Poziomowanie zagnieżdżonych światów, jest w jakiejś mierze odzwierciedleniem samej ewolucji człowieka. Przechodzimy kolejno od stanu zwierzęcego, gdzie pierwotna dzikość zostaje zduszona, tamowana przez napływającą świadomość, z czasem dominując egzystencję rozumowymi tworami. Następny skok wyznaczony jest poprzez przejście z bycia ugruntowanego i skupiającego się na zagadnieniach czysto materialnych, do świata symbolicznego, znaków odzwierciedlających to co niewyrażalne - pierwotnie instynkty zostają przekute i przeniesione w warstwę mitów, to co nie da się wyrazić za pomocą słów, acz intuicyjnie jest pojmowane, wchodzi w las pełen symboli. W końcu rozpoczyna się era posługiwania się narzędziami - egzystencja dostępuje transcendencji, wydłużając zasięg swojego panowania w procesie pokonywania napotkanych przeszkód. Ostatni etap ewolucji nie należy już jednak do człowieka, wzrastają struktury odpowiedzialne za jego pierwotny rozwój, na tym poziomie uzyskują niezależną od niego tożsamość; rozwój narzędzi skutkuje uzyskaniem autonomiczności z pierwotnym punktem wyjścia jako czymś bezużytecznym. Po części widać już wymieranie ludzkiego gatunku, w ostatnich oddechach łapie się żałośnie swoich narzędzi, wymuszając na nich podporządkowanie, nie zauważa chwili w której człowiek stał się zupełnie zbędny, przede wszystkim sam jest ledwo zalążkiem swojej pracy, która w końcu wymyka mu się z rąk.
W ostatniej scenie Rewolucji jesteśmy świadkami osiągnięcia upragnionego pokoju - to niezupełnie prawda. Przede wszystkim o jaki pokój chodzi? Wojna się zakończyła ale dla kogo? Scena kończy się spektakularnym, właściwie nienaturalnym wschodem słońca, eksplozją barw i promieni świetlnych - to symbol absolutnej kontroli, w czasach człowieka to Słońce było bogiem, dla maszyny jest już tylko zabawką. Jednak w samej końcówce brakuje elementu ludzkiego. Pokój nie jest paktem równoważącym stosunki ludzi z maszynami, lecz jest zagwarantowaniem przetrwania dla samych tylko maszyn. Tam nie ma ludzi, programy świętują swoje zwycięstwo jako oderwanie się od czynnika ludzkiego: faktyczne zerwanie zależności z dłonią trzymającą narzędzie. Wyrażona na samym końcu nadzieja, to w gruncie rzeczy efekt nawarstwiającego się procesu, w którym skutek odrywa się od swojej przyczyny - tak jak człowiek osiągnął stan przekroczenia tkanki biologicznej za pomocą symboli, później narzędzi zapewniających mu warunki do życia poprzez manipulację przestrzenią, tak maszyny transcendują ludzi jako ostatni punkt graniczny wyznaczający możliwość ich istnienia. Rewolucja to ostatecznie dramatyczny skok jakościowy, stan napięcia w ewolucyjne drabinie, skąd wyłania się już przezwyciężenie niedostosowanych form - jest poszukiwaniem nowego kierunku, ale historia ludzi uległa już zakończeniu.
To swego rodzaju błędne kolo: roboty tworzące inne roboty