przez SaladinAI » N sty 29, 12 17:41
Filozoficzny zombie
Zombie w filozofii to istota nie odróżnialna od człowieka, o równie złudnych reakcjach, istota zdolna do kopiowania zachowań bez zdawania sobie z tego sprawy - słowem pozbawiona świadomości, pusta w środku acz dla widza z zewnątrz tak samo prawdziwa jak każdy człowiek. Zombie może być takim samym człowiekiem jak każdy z nas, przynajmniej na powierzchni, bo dalszego wglądu nie mamy chociaż brak wewnętrznych odczuć jest tutaj definitywny dla uznania zombie, tak stopień reagowania na bodźcie niczym nie różni się od naszego. Ale skoro zombie myśli że posiada odczucia jak każdy inny, to w gruncie rzeczy może być taki sam jak my - w końcu tego nie sprawdzisz, zautomatyzowane odruchy wyrastają z podobnego substratu, tyle że każdy z nich nie zakłada istnienia odrębnej substancji, jest raczej skutkiem zewnętrznych okoliczności, które do takich świadomych odczuć prowadzą. Więc jeśli zombie reaguje to może i zdaje sobie z tego sprawę w ogólnie rozumianej przytomności - to także zaprzeczenie istnieniu świadomości jako bytu nadrzędnego.
Idąc jednak dalej - pyta nas Greg Egan - czym doświadczenie bezdusznego zombie różni się od kolizji z anonimowym tłumem, przypadkowym przechodniem na ulicy? Nie rozróżniamy siebie wzajemnie, toteż zacierają się różnice między ontologicznym "ja" a marionetkowym "obcym" z czego wyłania się już między nimi identyczność. Jeśli nie doświadczasz jego życia to nie czyni go mniej niż człowiekiem, prawda? Tak więc głębiej, czym różni się kontakt w wirtualną masą pikseli poruszaną przez odgórnie wprowadzony przez programistę behawioralny kod, imitujący ludzkie zachowania aczkolwiek przezroczysty na powierzchni klasycznego NPC'a - od kontaktu z ulicznym tłumem? Przedmiot martwy tyle że już nie poruszany bioelektryczną masą, a wbudowaną instrukcją skupiającą się na powtarzalnych reakcjach wobec gracza - jest dla nas tym samym czym jesteśmy? Oto problem świadomości w praktyce.
To swego rodzaju błędne kolo: roboty tworzące inne roboty