Historyjka. Po skończeniu studiów szukałem pracy w różnych miejscach, nawet w pewnej mega sieci sklepów sportowych. Jako człowiek który biegał wtedy rok, pokonał maraton po trzech miesiącach treningu na świeżym powietrzu i 3 wybieganiach 20km+ , a potem spędził trzy miesiące klepiąc książkowo kilometry by przygotować się do kolejnego maratonu, w dodatku obeznanym w temacie asortymentu biegowego, pronacji, supinacji i innych takich tam drobnostek mających ogromne znaczenie marketingowe byłem dość dobrym kandydatem na zaszczytne stanowisko sprzedawcy na pół etatu (o czym poinformowano mnie w trakcie rozmowy). Rozmowy miałem dwie, z jednym szefem który był ewidentnie na tak i który także biegał, lubił piłkę pokopać i z którym o tym sobie porozmawiałem, oraz z drugim szefem który znudzonym tonem powiedział mi że kiedyś trenował sporty walki, teraz ma pod sobą nawet 20 osób oprócz tego żonę i dziecko a ze sportów to czasem jeździ na rowerze. I po raz drugi opowiedziałem o swoim biegowym doświadczeniu, bólu na treningach, trudach maratonu oraz radości z jego ukończenia po raz pierwszy i drugi, obecności w uczelnianej drużynie koszykarskiej i fascynacji piłką nożną. Ten Pan powiedział wtedy równie znudzonym głosem:
- Nie ma w Tobie pasji.
- Słucham?
- Nie ma w Tobie pasji.
- Eee…znaczy…a to co mówiłem o bieganiu?
- To…hmm…zacięcie.
- Acha.
I do teraz gdy patrzę na te moje dzienniczki biegowe, tych kilka drobnych nagród za te biegowe sprawozdania, albo gdy zakładam czwartą parę rękawiczek, lub gdy wstaję o 5:40, myślę sobie ‘to tylko zacięcie’. Wtedy bardzo mnie to zabolało, ale teraz cieszę się że to usłyszałem bo moje bieganie ‘to tylko zacięcie’ jeszcze nie pasja, a to dobrze bo przede mną jeszcze daleka droga do pasji.
http://rainreborn.blox.pl/html
I bought a ceiling fan the other day. Complete waste of money. He just stands there applauding and saying "Ooh, I love how smooth it is."