przez Gillian » So sie 03, 13 12:44
Skończyłem jakieś pół godziny temu. Zakończenie i jego implikacje - wpływ na całość tej historii mną trochę wstrząsnęły.
Ale po kolei - zacznę od banałów. Patent na gameplay, gdzie trzonem rozgrywki jest eksploracja z pomięciem walki (zamiast tego mamy ucieczkę) zapowiadał się ciekawie. I byłoby to naprawdę dobre, gdyby większy nacisk postawiono na rozwiązywanie zagadek. A tych jest mało i w większości ich rozwiązanie jest łatwe. Liczyłem właśnie na przeniesienie proporcji SH właśnie w kierunku elementów przygodówkowych. A tak pozostało mniej więcej tyle samo myślenia, ale zero walki. Walkę zastąpiła ucieczka przed potworami, która troszkę mogła dawać w kość, ale wcale nie była taka zła. Poza tym miasto niestety nie jest tak otwarte jak w SH 1 czy 2. Bliżej właśnie SM do liniowości SH3, choć w trójkę grałem raz i nie pamiętam już jej zbyt dobrze, ale mimo wszystko wydawała mi się bardziej otwarta niż korytarzykowe Silent Hill w Shattered Memories. Ogólnie pod względem gameplayu zawiodłem się - liczyłem na bardziej przygodówkowy charakter stawiający na rozwiązywanie zagadek i większego wykorzystania wiilota i telefonu.
Fabularnie gra nabiera kształtu rzeczywiście dopiero po zakończeniu. Nie domyślałem się, jaki twist na końcu będzie mnie czekał, przez co koniec tej historii zrobił na mnie wrażenie. Zaczynam sobie układać w głowie wszystkie wydarzenia i doszedłem do pewnego wniosku, ale wciąż nasuwają się kolejne fakty... Zapowiadano, że gra miała w dużej mierze odzwierciedlać styl i akcje, jakie podejmuje gracz. Osobiście tego nie odczułem poza kilkoma momentami. Ale poczytałem o innych zakończeniach i rzeczywiście! Po prostu tego nie zauważałem, bo gra tak dobrze dopasowywała te drobne elementy pod moją kreację. Na pewno przejdę sobie jeszcze raz za jakiś czas, aby np. zobaczyć zakończenie UFO albo któreś ze złych zakończeń (miałem bodajże najlepsze).
Podsumowując - spodobało mi się takie nowe nowej spojrzenie na Silent Hill. Grając, przypominałem sobie pewne fakty z oryginału, także motyw przewodni gry, czyli owe "wspomnienia" nabrał też dodatkowego znaczenia dla mnie osobiście. Fabularnie gra zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie (lepsze niż np ostatnio Bioshock Infinite) i jest to rzeczywiście historyjka na silenthillowym poziomie. Gameplayowo mogło być dużo lepiej, ale mimo wszystko miło zagrać raz na jakiś czas w grę, w której nie ma walki.
Nabrała mnie też ochota, aby przypomnieć sobie poprzednie SH i może w końcu dać szansę czwórce...