Legend of Zelda: Breath of the Wild(Wii U) Miałem skrobnąć coś o grze więc to robię. 200h na liczniku, 41% zrobione czyli dużo rzeczy zostało jeszcze do zrobienia. Gra pozamiatała mną konkretnie, ale do rzeczy.
Link budzi się po 100 latach snu, nie pamięta nic i gdy wychodzi z jaskini by popatrzeć na rozciągający się krajobraz Hyrule to wszystko wydaje się być dla niego nowe, zupełnie jak dla gracza który pokieruje uszatym protagonistą. To od nas zależy ile odkryjemy ze świata Hyrule i na ile Link przypomni sobie o tym, co działo się przed hibernacją i stuletnią drzemką. Hyrule jest ogromne i niemal od początku gry mamy możliwość pójścia tam gdzie chcemy. To od nas zależy czy swoją przygodę zaczniemy od zwiedzenia zielonych terenów centralnego Hyrule, zimnych terenów Hebra i zimowych gór czy gorącej pustyni Gerudo. Tutaj gra nie prowadzi za rączkę, wszystkie umiejętności są dostępne niemal od początku i każdy indywidualnie może podejść do przygody, oraz tego jak(i czy w ogóle) zwiedzi ten ogromny świat. Możemy pomóc rozwiązać problemy wielu osób lub kompletnie je olać. Możemy nawet pominąć
Tu po prostu czuć brak liniowości i ten dziki oddech wolności
Do tego dochodzi jedna z najbardziej przydatnych umiejętności Linka, a mianowicie wspinanie się. Bohater może wspiąć się na każdą pionową powierzchnię i ogranicza go jedynie wskaźnik wytrzymałości. Widzisz górę która oddalona jest od Linka o wiele wirtualnych kilometrów? Idź i przekonaj się czy się na nią wdrapiesz. Dostrzegasz oddaloną wieżę która otoczona jest wodą? Poszybuj i spróbuj swoich sił. Eksploracja to wielka siła tej gry. Jest świetnie zrobiona i nie nużyła mnie ani przez chwilę, Nintendo podeszło do tematu genialnie, bo coś co w innych grach staje się przymusem i po kilku godzinach jest smutną koniecznością, tutaj jest wyzwaniem i przygodą którą chce się odkrywać. Podobnie ze zbieraniem różnego jedzenia, jaszczurek itp które potem można ugotować/ zrobić eliksir. Jest zrobione ciekawie i zachęca do zbierania różnej maści smakołyków.
Fizyka oraz to jakie możliwości daje nam świat to drugi ważny element, bez którego BotW nie byłby tą samą grą. Widzisz, że po drugiej stronie przepaści jest skrzynia która może skrywać jakiś skarb? Zetnij drzewo które umożliwi przedostanie się na drugą stronę. Potrzebujesz ognia do podpieczenia jedzenia? Ścinasz drzewo, zabierasz drewno, między czasie młotem rozwalasz skałę, bierzesz krzemień, kładziesz drewno obok krzemienia, uderzasz mieczem i masz ogień. Przy okazji możesz wziąć gałąź ze ściętego drzewa i użyć jej jako pochodni. Możliwości na przejście różnych przeszkód jest wiele i każdy indywidualnie może podejść do tematu. Podobnie jest z walką w której możemy używać Sheikah Slate(tabletu który pomaga Linkowi w podróży) i cisnąć we wrogów wielkie metalowe skrzynki za pomocą telekinezy, czy zatrzymywać czas. Patrząc na to co ludzie robią na YT to można powiedzieć, że ogranicza nas jedynie wyobraźnia, bo zabawy z fizyką jest mnóstwo. Dodać trzeba, że w wirtualnym świecie zmienia się pora dnia i pogoda która także pozwala inaczej podejść do rozgrywki. Podczas deszczu nie będziemy się wspinać bo ściany będą śliskie od wody, w zimnym klimacie nie będziemy nosić zwykłych bamboszy i tuniki bo bohater będzie zgrzytał zębami, a podczas burzy nie będziemy nosić metalowych rzeczy bo może trafić w nas piorun( można wykorzystać to podczas walki i rzucić np metalowym mieczem między wrogów).
Graficznie gra jest śliczna i piszę to w momencie, gdy na święta przywitałem PS4 Pro i grałem w BF5. Technicznie to nie jest poziom molochów z PS4 ale styl to jest coś co chwyta za serce. Wiele razy stanąłem i rozglądałem się po Hyrule ciesząc oko światem stworzonym przez magików z Nintendo. Do tego dochodzi cel-shadingowy styl postaci na tle reszty świata, świetny patent. Wygląd wrogów, zwierząt też jest świetny, do tego ich ilość jest zadowalająca. Do tego konstrukcja świata i jego budowa to małe mistrzostwo świata. Rozmieszczenie wielkich gór, polanek, lasów, zapomnianych świątyń, miast, obozów czy pustych okolic wyszło twórcom bardzo dobrze. No i wykonanie świątyń w których zdobywamy orby i rozwiązujemy świetne łamigłówki( to także świetny punkt gry, chociaż rozumiem że nie każdemu mogło się podobać odwiedzanie tych świątyń za którymś już razem, mnie to akurat nie wadziło).
Fabuła to oczywiście klasyczna Zelda, więc nie będę się nad nią rozwodził. Powiem jedynie, że odkrywanie wspomnień, poznawanie historii Hyrule to świetny patent.
Były ochy i achy to pora na minusy. Gra potrafi się przyciąć przy większej rozróbie, gubi klatki i zwalnia. Nie miałem wielu takich problemów ale kilka razy było to męczące. Wiadomo, że przy tak wielkim świecie musiało coś nie zagrać ale i tak to boli. Do tego dochodzi znikanie zwierząt. Chce upolować jaszczurkę, zachodzę ja od tyłu, jaszczurka mnie zauważa i... gdy ja gonię ona nagle znika. Podobnie miałem z większymi zwierzętami jak jelenie/łanie czy lisy. Największy problem gry to jazda konno. Gra w której aż prosi się o model znany z RDR albo o model Agro z gry Uedy dostajemy konia który się nie słucha i nie wykonuje poleceń, a czasami przeskoczenie małej przeszkody jest dla niego problemem. Przez ten mankament mało razy używałem tego środka transportu. Szkoda bo do tak baśniowej gry jazda wierzchowcem powinna być zrobiona lepiej.
Kończąc mój wywód: to jedna z lepszych gier w jakie miałem okazję zagrać. Świetna, oryginalna przygoda która przy okazji odwiedzin Kakariko Village przywróciła wspomnienia z Okami. Odwiedziny Lanayru Road/Promenade odświeżyły wspomnienia z ICO, a jazda koniem po wielkich pustych polanach i
wywołała uśmiech na twarzy i skojarzyła się z Shadow of the Colossus. No i oczywiście wspomnienia z Okaryny i oglądanie nowych modeli mieszkańców Zora's Domain czy mieszkańców Goron City. Do tego trzeba dodać, że gdy w wielu grach jako dzieciak chciałem gdzieś wejść i nie mogłem(dzisiaj wiem, że twórców ograniczał sprzęt lub po prostu nie planowali by gracz się gdzieś dostał) tak BotW mi na to pozwolił i zaspokoił ciekawość
Jeszcze jedna rzecz: to jedna z tych gier które stoją w jednej lidze z Okami, ICO czy Kolosami- najlepiej smakuje za pierwszym razem, drugie podejście za kilka lat nie będzie pewnie takie samo. Przydałoby się urządzenie które wymazywałoby grę z pamięci po przejściu i pozwalało cieszyć się przygodą od zera.
"Życie mnie nie ominęło. Usiadło mi na głowie"- Al Bundy