Gdzież jest kolczuga i hełm i włos rozwiany na czole?
O, gdzie jest harfa i dłoń, gdzie ogień złotoczerwony,
Gdzie jest czas wiosny i żniw, gdzie zboża dojrzałe plony?
Wszystko minęło jak deszcz, jak wiatr w polu porywisty,
Na zachód odeszły dni, za góry mroczne i mgliste...
Któż będzie zbierał dym, martwego lasu co zgorzał,
Któż ujrzy mijanie lat, co powracają od Morza?[/center]
Zagłębiając się w dzieła Tolkiena nie trudno odkryć w nich tęsknotę za dawnymi legendami i mitami. Twórczość mistrza zdecydowanie wypełnia tą lukę starając się być jakby pomostem między starożytnymi eposami a realiami teraźniejszymi. Zdumiewa nie tylko ich głębia lecz także rozmach, gdzie czytelnik nie jest już tylko biernym świadkiem stając się zarazem historykiem, geografem, znawcą języków czy starodawnych mitów. W dziełach Tolkiena nie trudno znaleźć inspiracje legendami staroangielskimi, mitologią germańską czy też grecką. Świat Śródziemia został przemyślany od samego początku, ukazując jego narodziny oraz dalszą ewolucję począwszy od jednostek, po narody, ziemię czy języki na przestrzeni tysięcy lat. Nie jest to zarazem nasz świat, tylko obleczony w szaty fantasy. W rzeczywistości uniwersum Tolkiena wymyka się prostym określeniom a także kategoryzacjom. Szufladkując go pod nazwą fantasy to zdecydowanie za mało. Baśnie, legendy oraz mity odżywają u niego na nowo. Świat pełen elfów, krasnoludów, hobbitów oraz ludzi rządzi się u Tolkiena zupełnie inną logiką. Stajemy przed bohaterami, którzy zdają się być ucieleśnieniem idei jak dobro, przyjaźń oraz braterstwo czy rycerstwo, dziś już niemal zapomnianych. Bliżej im do herosów starożytności niż do zwykłych ludzi choć i tych wszak nie brakuje w końcu na samego Tolkiena musiały wpłynąć wydarzenia z Wielkiej Wojny. Tolkien staje się pisarzem na wskroś oryginalnym dając nam do naszych rąk zarazem epicką mitologię ale też proste przygody, opowiadając o dobru i wartościach uniwersalnych, temacie nie tak często spotykanym w dzisiejszej literaturze.
Tyle ode mnie choć to zdecydowanie za mało.
A teraz wejdę do dyskusji opisanej gdzie indziej:
Jak gdyby go nie było. A czemu go nie było? Bo pisał fantastykę...
Słyszałem kiedyś że Sapkowskiego czytali na studiach więc może nie jest tak źle. Zabawne jeżeli zauważymy że cała ta literatura rodziła się kręgach uniwersytetów.
Nie wiem czy znalazł się ktoś, kto traktował to stworzenie jako 'złe z krwi', co nie było zresztą przez Tolkiena zamierzone. Sądząc z jego prozy, prawdopodobnie chciał, byśmy byli wyrozumiali dla Smeagola, o czym świadczy postawa Froda, który mówi otwarcie, że chce mu pomóc.
Wolał żeby zginął ale zmienił decyzję po zaciekłej dyskusji z Gandalfem. Cytat z tej rozmowy trafił do sagi wiedźmińskiej.
Tolkien zamieścił odpowiedź, według której Valarowie postanowili się nie wtrącać do życia mieszkańców Śródziemia po tym - jeżeli dobrze pamiętam - jak z Valinoru odpłynęły białe łodzie, które wkrótce zostały spalone.
Dopiero po interwencji !człowieka!, Valarowie zgodzili się zainterweniować i wywalili Melkora poza Pierścień Ardy.
Ta sprawa podlega dyskusji. Pomogli oni elfom przenosząc ich do Valinoru ale przy ludziach nie zdecydowali się na interwencję. Trochę to wątpliwe moralnie co zresztą wpłynęło na stanowisko Turina który zdecydował nie słuchać się Valarów. Ostatecznie z perspektyw ludzi wiele kwestii inaczej się przedstawiało.