Gdybyśmy mieli skrzydła...
Chciałbym mieć dom na wzgórzu. Wychodzić o brzasku i zagwizdać do otulającej świat mgły.
Przez zabrudzone okno tramwaju Warszawa wciąż jest szara, mimo coraz intensywniejszych promieni słońca. Ale pojedźmy dalej, z dala od rozdzierającego uszy miejskiego zgiełku...
Nigdzie tak nie wdać nadchodzącej wiosny, jak w lesie, gdzie pojawiły się pierwsze ździebełka życia. Zastanawiam się, jak łatwo można przeoczyć ten piękny moment. W codziennym zabieganiu odwracać głowę od prastarego, wiecznego cyklu Natury. Jak pięknie będzie usłyszeć szum liści na letnim wietrze w akompaniamencie świergotu ptaków!
Ej, jawnogrzesznica, jak Ty chodzisz, człowieku?!
Ech... wracajmy do rzeczywistości.
Apeluję do inteligencji moich rodaków! Idziecie z psem? Widzicie nadciągającego ku Wam człowieka ze swoim czworonożnym przyjacielem? Myślicie, że przejdzie na drugą stronę ulicy? Mylicie się. On będzie szedł prosto na Was i to Wy będziecie musieli zmienić stronę. Bo jak tego nie zrobicie... ów człowiek będzie miał pretensje, że Wasz pies śmie szczekać i warczeć.