A co Infek mam mówić, to jest po prostu esencja futbolu.
Trzeba przyznać, że rosyjskie kluby i kadra narodowa robią na mnie coraz większe wrażenie... coraz częściej mnie zaskakują. Okupacja Katalońska na Kreml przez cały mecz, ale wynik jest najważniejszy. Putin górą. Gratulacje dla zawodników, a Nam taki zimny prysznic może wyjść tylko na zdrowie.
P.S -
Pato do Barcy!
Kilka słów, podsumowując ostatnie wydarzenia.
[]dzisiaj zamiast oglądać kabarety, Szkło Kontaktowe, czy tam słuchać hymnu narodowego w wykonaniu Jarosława Kaczyńskiego, możemy oglądać transmisje z Wiejskiej. Takiego cyrku to ja od czasów Leppera z własnym mikrofonem nie widziałem. Śmiechy, krzyki, kpiny, drwiny, wzajemne gryzienie się w zęby, a co najgorsze; dziś pan Suski raczył ponownie spróbować żartować. Ale uśmiałem się, oglądając obrady. Viva revolution.
Uciekamy od Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej bo to tylko psuje humor. Zatrzymujemy się na chwilę w kancelarii premiera. Wczoraj. Wiceprezydent USA, Dżoł Bajden, ten sam, który niepełnosprawnemu kazał 'wstać i się pokazać' wypełnił misję idealnie; obsypał nas komplementami, jacy my ważni jesteśmy... a my jednym głosem:
- Yes, sir!
America, America... Sweet America... Obama nawet Nobla dostał za pocałowanie w czoło Rosyji.
Obama i Nobel... [*]
Zbliża się 1 Listopada. Dzień pokory i zadumy. Mam ogromną chęć jechać na Powązki i odwiedzić Powstańców, i innych bohaterów i ikon naszej historii. Czasem w życiu młodego człowieka przychodzi taki czas, w którym trzeba sięgnąć myślami wstecz i oddać bohaterom należyty szacunek. Przynajmniej tyle można zrobić. Albo aż tyle, w tych ciężkich czasach.
Jak zwykle, trochę miejsca dla Tolkiena. Chciałbym zauważyć, jak bardzo czasy się zmieniły. Właściwie to podejście do pisania. Oczywiście w podstawowym tytule dla każdego Tolkienomana, 'Kluczu do Tolkiena', Mike Perry obwieszcza, iż John Tolkien czytał rozdziały swojego cudu C.S.Lewisowi. I od razu wyobrażamy sobie dwóch panów w średnim wieku, siedzących pod wysokim dębem na ogrodowych krzesłach, popijających dżin i delektując się złotymi promieniami Słońca. Wyobraźmy sobie, jak Tolkien czyta rozdział, powolnym, ciepłym głosem, a w tle słychać rytmiczne postukiwanie o korę drzewa, i świergot ptaków. Ciepło się zrobiło?
Wracamy do rzeczywistości. Pisarzyny 'odpierdzielają' robotę, swojego 'nowego i ORYGINALNEGO pomysłu' [Eragon, for ex.] i natychmiast jadę z tym do wydawcy. Oddają, kit niech on poprawia. A później powstają takie potworki jak Eragon [to moje zdanie].
No dobra, ale Tolkien był po prostu zjawiskowy, więc być może tylko on potrafił czytać [!] powieść przyjacielowi, popijając zapewne chłodny dżin.
Edycja, 11/15/2009r.
Europosłowie do nory!!!
Słyszeliście o "aferze krzyżowej"? W Finlandii wybuchła, gdy ktoś zaapelował o zdjęcie krzyża ze ściany w klasie, bo "to godzi w uczucia religijne ucznia". No i wypowiedziała się europosłanka Joanna Senyszyn, i stwierdziła, że właściwie w Polsce jest za dużo krzyży, i że to jakaś "mania prześladowcza", no i oczywiście ostrzelała argumentami, że Boga trzeba mieć w sercu, nie na ścianie. Absurd siedzi na zmutowanym Lordzie Absurdziaku i biczuje absurdziaczki. To równie śmieszne co dozowniki na wodę święconą. Niech lepiej ci europosłowie lawirują po europejskich korytarzach, a nasze zostawią w spokoju. W końcu po coś się ich pozbyliśmy.
Obama nie pozostawia złudzeń.
Miedwiediew też.
Po spotkaniu z carskim pionkiem Putina, Miedwiediewem, Pan Noblista oznajmił, że 'zostało mało czasu na rozmowy z Iranem'. Jak to czytać? Może tak:
"Z Iranem się nie dogadamy. Wprowadzamy wojska do Iranu."
Tak? Bo chyba nie ianczej. Tylko został przybrany "dyplomatyczny" język, ale skutek pzoostanie ten sam. Jeszcze do nas przyjedzie Joe Biden, i poprosi o wsparcie w Iranie. Tak będzie. Zobaczycie.
Zaniedbywanie interesu Europy Środkowej przez Stany Zjednoczone to już nie nowość, to że Obama celuje we Wschód to także powszechnie wiadomo. Martwi tylko to, że znowu staniemy się ochłapem mięsa dla jeszcze Dwóch Mocarstw. Albo pozostaniemy.
Czas umrzeć, frajerze
Kara śmierci. Tak, tak, tak. Kara śmierci. Tak drażliwy, wzbudzający emocje temat. A jak uważam, że spośród wielkiego trio: aborcja, in vitro i właśnie kara śmierci ta ostatnia jest najprostsza. I napiszę krótko:
Okay, wyobrażam sobie emocje ojca, któremu czterdziesto-letni... no, człowiek niech będzie... zgwałcił i udusił cztero letnią córeczkę i jej koleżanki, pragnie śmierci tego bandyty, mordercy, kryminalisty, potwora. Albo ok, nie wyobrażam sobie, bo nie potrafię. I mam nadzieję, że nie będe potrafił do końca życia.
Jako ludzie - co myślimy? Patrzymy na niego i...? Mamy ochotę wsadzić mu łychę koparki w pysk. Wydłubać oczy, porozrzucać flaki po Marszałkowskiej, wykastrować tępą żyletką. Słowem, zabić, skrzywdzić.
Tylko że to nie uczyni nas lepszymi od niego.
REC [2] - Recenzja
[Encienda la cámara.
Está claro?]
[SPOILERY]
Młoda, ambitna dziennikarka zostaje wciągnięta w głąb ciemnego pokoju. Oto koniec "Rec-a". Świetny, zagadkowy, zdaje się - ucinający wszystko. Bo musiała zginąć. "Jest jeden świadek - kamera". Lepszego zakończenia być nie mogło.
Ale ucieszyłem się, że będzie druga część filmu. I to był kolejny genialny krok hiszpańskich PR-owców. Umysł chłonął każde przypuszczenie co do fabuły, stawiał pytania, które nie zostały wyjaśnione w "Rec-u". Twórcy zostawili sobie otwartą furtkę na część drugą.
"REC 2" rozpoczyna się podobnie co jego poprzednik. na początku świetny zabieg powtórzenia samego końca pierwowzoru, przez co odzyskujemy kontakt z wydarzeniami. Szybka przejażdżka w policyjnym vanie, i ponownie znajdujemy się w domu. Szybko, wartko i przyjemnie. Do tego w "Rec-u" jesteśmy przyzwyczajeni.
Jednak pierwszy zarzut jaki mam do wytworu Filmaxu: brak szansy utożsamiania się z bohaterami. W części pierwszej mieliśmy sympatyczny wstęp, sympatycznych strażaków, sympatycznych reporterów. Prosty zabieg na "przybliżenie się" do postaci. W dwójce tego nie było. Płytka rozmowa o klubach piłkarskich to za mało. Ci żołnierze są za bardzo twardzi, chłodni. "Twardzi"... dobre sobie. W domu wrzeszczą, trzęsą się, biegają. I tak przez cały film. Nie da się z nimi sympatyzować, przez co ich los mi wisi i powiewa jak chorągiew na stoku narciarskim.
Pisałem o fabule, że różnie ją sobie obmyśliłem, przez co oczekiwania wzrosły. Po ciekawym wstępie, nadchodzi walka w domu. I film raptownie się kończy. Umiera. Dwóch żołnierzy ginie, trzech pozostałych - w tym jeden ksiądz, jak się okazuje - znajduje się w fatalnym położeniu. Lecz film dostaje elektrowstrząsy. Film, nie ja. Ja powinienem. Ze strachu. Jednak strachu w "Rec-u 2" nie ma.
Elektrowstrząsy polegają na wprowadzeniu jakiś hiszpańskich nastoletnich przygłupów, którzy włażą do domu poprzez kanalizację. Kompletnie pieprznięty chłopak, jedna - wydaje się: z rozumem - dziewczyna i ten-z-kamerą-co-się-nie-odzywa. Nie wzbudzają sympatii - przeciwnie - w pewnym momencie chciałem, żeby ktoś strzelił jednemu z chłopaków w łeb.
Odnośnie fabuły. Jest w niej ciąg, pewien sens, poziom. Ale mnie rozłożyło to, że już 15 minut po rozpoczęciu seansu dowiadujemy się wszystkiego. Księżulek wszystko opowiada. Że to tak naprawdę były tu eksperymenty na opętanej dziewczynce, które miały służyć wynalezieniu "lekarstwa" na szatana, odizolowaniu jej krwi, której oddział szuka. "Jednak coś poszło nie tak".
Twórcy poszukali pomocy u Boga, by napisać do końca fabułę, tym wypisującym się długopisem. Wkrótce przekonaliśmy się, że te - bezmyślne, jak się wydawało - zarażone osoby gadają o szatanie. Doszło do tego, że oglądaliśmy jak mała dziewczynka (zarażona przez psa) truje o diable. Szkoda, że pies nie odprawiał Czarnych Mszy. Nawiasem mówiąc, szatan przenoszony drogą krwi? A/H1666?
Pyk, panie dobry, pyk! Cała atrakcyjność "Rec-a" poszła do lasu na piknik. Atrakcyjność, czyli tajemnica. Niewiedza. Ogłupienie. Dali nam wiedzę głupią.
[Registre todo.
Puta madre!]
Film nie straszy, a krzyków jest - jak ktoś zauważył - więcej niż opętanych w całym domu. Przez 1.5 godziny nasze uszy były maltretowane wrzaskami, piskami, charczeniem, jęczeniem, skowytem, skomleniem, warczeniem, fuczeniem i innymi tego typu rzeczami. A ja ani razu się nie przestraszyłem.
Za to się śmiałem - oh, tak. Śmiałem się, gdy widziałem dzieci biegające po ścianach, jak 15 latka bierze po raz pierwszy w życiu do ręki broń i wali 2 headshoty z rzędu (w tym załatwia swojego, co wywołało śmiech na sali), gdy pojawiły się drzwi widzialne tylko w noktowizorze kamery (a nie w świetle żarówki) i połykające ludzi niewidzialne studnie [?].
"- Co się z nim stało?
- Nie wiem, coś go porwało!"
Pusty śmiech mnie ogarniał. W ciągu pierwszej części zaśmiałem się tylko raz.
Jednak nie było mi do śmiechu, gdy zobaczyłem jedną postać.
[Bo to zła kobieta była...]
Powraca Angela Vidal. Niemożliwe? A jednak! Idzie chucherko, rozstrzęsione i przerażone z kamerką pod pachą. Żołnierzowi wysiada bateria w własnej, bierze od niej, a dopiero potem w nią celuje i krzyczy, żeby się nie ruszała. Biedactwo chyba nawet o tym nie pomyślało, bo ledwo stało na nogach. Nie dziwię się. Co ona musiała przejść w tym pokoju. Lepiej bym nie wyglądał.
Zniósłbym to. Naprawdę. Gdyby nie końcowe wydarzenia. oto dziennikarka chwyta za strzelbę, rozwala pozostałych, i dowiadujemy się, że jest marionetką szatana. Tak, wyeksperymentowana dziewczynka wpuściła jej coś do gardła na pamiętnym poddaszu i Angela stała się zła. Wybiła kolegów, chwyciła za krótkofalówkę księdza i przybierając jego głos rozkazała:
- Przerywam operację. Zażądam ewakuację. Wypuścić jedną dziewczynę. Spalić dom.
I zaczęła się śmiać: muahahahahahaha!!! The system is mine!!!
Koniec filmu.
Ta ocena nie jest dlatego, że nie lubiłem "Rec-a". Przeciwnie. Pierwszą część uważałem za najlepszy horror od wielu lat. Druga jest słabsza. Nie masakryczna, niektóre sceny są wyśmienite, no i plusem jest jednak zaskakujący koniec. Naprawdę mnie zaskoczył. Ale to mało. Nie nadrabia fabułą, ani bohaterami. Kiedy się nie ma środków, to bohaterowie ratują film. Ale NIE DA SIĘ polubić oddziału, tym bardziej przygłupich nastolatków, którzy tylko denerwują. Ciężko też odżyć uczuciem do bohaterki, która wszystkich faszeruje śrutem. Naprawdę, jakby nie mieli pomysłu. Ale PR zadziałał. Mianowicie, w głębi duszy zdajemy sobie sprawę, że wejście "Reca 3" jest nieuniknione. No i wiemy, że Angela mimo wszystko wciąż żyje. I wyjdzie na zewnątrz, szerzyć zarazę. Było tam jeszcze dwóch nastolatków, bo jednego zastrzelili. Ale oni spłoną. Szkoda
Spłonie też krew, więc wynalezienie antidotum jest niemożliwe. Ciekawie? Kto powie, że nie? Znowu furtka w pełni otwarta, czy tego chcemy czy nie.
http://www.filmweb.pl/f544033/%5BRec%5D+3,2011
Heh. Mam nadzieję, że tak jak z "Indianą Jones'em" 'Rec 3" wybije się. Dwójka nie jest jakaś tragiczna, jakby się zastanowić sporą część nadrabia typowo hiszpańską końcówką. Ale to mało.
5/10.