Ale oprócz zwykłego zrzynania z tego tekstu (bo tak właśnie zrobiłem) zawarłem w tym tekście też kilka swoich doświadczeń które mogę wybraniać jak ktoś mi zarzuci że nie wiem o czym mówię, bo sam to przeżyłem i sam doskonale wiem co wtedy sobie myślałem oraz co inni myśleli.
Tekst jest przeznaczony głównie dla osób, które są młode, nie muszą jeszcze żyć na własne konto, bo utrzymują ich rodzice, ale są w tym stadium myślenia, czy sobie poradzą w życiu. Boisz się, że jak (odpukać) umrą twoi rodzice, to wylądujesz pod śmietnikiem? Zapraszam. Chodź i się nie bój. Nie chcesz wylądować pod śmietnikiem, to przełam się i chociaż to przeczytaj, bo ten tekst to i tak będzie pikuś w porównaniu do najgorszego wroga z jakim staniesz do walki - to będzie twoja Wielka Blokada w mózgu.
A co jeśli jesteś osobą z ułożonym życiem, masz całkiem ładny dom, dobranych przyjaciół i sporo pieniędzy, a w pracy cię chwalą za dobrze odwalaną robotę? Olej ten tekst. Wiesz doskonale to co piszę poniżej.
A więc zaczynamy:
Nie będę wiecznie młody
Też kiedyś chciałem być nieśmiertelny, wiecznie młody i piękny. A kto do cholery nie chciał? Gdyby z jakiegoś powodu Bóg mi to dał, to nie musiałbym w ogóle się w niczym starać w życiu, bo wiedziałbym, że będzie ono nieskończenie długie. Niestety nie jest tak pięknie.
Na swój sposób podoba ci się twoja obecna sytuacja. Pewnie chciałbyś znowu być dzieckiem i nie martwić się tym całym szajsem - całkiem zrozumiałe. Ale póki rodzice ciebie utrzymują pewnie chcesz korzystać z tego tak długo jak możesz - nie ma w tym grzechu. Korzystaj.
Tylko zacznij coś ze sobą robić. Gdy ciebie oni karmią, to chociaż chodź do szkoły. Ucz się. Kombinuj, bądź ambitny, rozwijaj się w czymś. Rób coś żeby walczyć o samodzielność albo chociaż o to by twoje imię coś znaczyło na tym świecie. Czytanie tego tekstu jest pewnym kroczkiem w przód, ale i tak nie masz 100% gwarancji że to na ciebie podziała. Wszystko zależy tylko i wyłącznie od ciebie. A jeśli nie doczytasz tego tekstu do końca?
System mnie kocha, wszyscy mnie nienawidzą
W czoko.
Dlatego będę zwięzły i konkretny. Każdy obcy dla ciebie człowiek będzie miał w dupie to, że jesteś naprawdę miłym gościem, że dzieci ciebie uwielbiają, że schudłeś 50 kg w ciągu roku, że jesteś tolerancyjny i nienawidzisz wojen oraz że podchodzisz krytycznie do Kościoła wierząc jednocześnie w Boga. Z drugiej strony każdy obcy człowiek będzie miał w dupie to, że jakiś gościu jest chamem, że bije dzieci w domu, że jest opasłym grubasem (no dobra, może nie do końca... ale o tym zaraz), że gościu jest nietolerancyjny i uwielbia Stalina.
A więc popatrzmy na wasze CV:
Ty:
-miły gość
-dzieci mnie uwielbiają
-w ciągu roku schudłem 50 kg - mam ogromną samodyscyplinę
-jestem tolerancyjny
-jestem pacyfistą
-skończyłem gimnazjum i uczę się obecnie w technikum samochodowym, ale myślę o przeniesieniu się do liceum, bo nie idzie mi tam z przedmiotów zawodowych
Cham:
-no staram się być miły, ale czasami mi nie wychodzi
-no z żoną od dawna gadałem żeby przejść na dietę czy coś, no ale jakoś nie mogę
-no jestem tolerancyjny - nie obchodzi mnie czy gościu jest murzynem czy żółtasem, jak uważa że kapitalizm jest spoko, to mu daję wp...
-jestem pacyfistą - zabiję każdego leszcza który do mnie podskoczy
-jestem po studiach inżynierskich
Zgadnij, kogo przyjmie twój niedoszły pracodawca.
Spoiler:
Rozumiesz o co mi chodzi? Twój szef ma w dupie twoje poglądy - dla niego liczą się tylko twoje kwalifikacje oraz to, czy jesteś solidnym, rzetelnym pracownikiem. Nie jesteś?
-Do widzenia, drzwi są za to--
-Ależ jestem!
-A ja jestem świętym Mikołajem i daję pracę każdemu obibokowi.
-To przyjmie mnie pan?
Wyobraź sobie minę twojego szefunia podczas tej rozmowy. Robi dokładnie taką samą minę jak ty podczas czytania tego tekstu. Twoja mina mówi jedno "skąd tego ciecia przywiało i czemu ja go jeszcze słucham?".
Przyjaciele mnie kochają jeszcze bardziej niż dotychczas i zrobią wszystko, żeby mnie przy sobie zatrzymać.
Taa, skąd ja to znam... kółeczka wzajemnej adoracji. Chcesz moją radę?
Zapomnij o nich. Oni ci trzymają skrzydła żebyś nie mógł ich rozwinąć.
99% z was pewnie zamknęła tę stronę. Jeśli jesteś w tym 1%, czytaj dalej, może jednak dojdziesz do czegoś w życiu.
Twoi przyjaciele są dobrymi ludźmi, jestem tego pewien. Jestem przekonany, że to są naprawdę nieliczni spośród wszystkich ludzi na tym szurniętym świecie którzy ciebie lubią i wydają się chcieć zrobić dla ciebie wszystko o co ich poprosisz. Ale jest jedno ale.
Jak wyglądają te wasze rozmowy?
-No i wiesz Heniu, ten palant mi powiedział, że jestem na pewno patologiczny bo jestem młody, powiedział, że moja fryzura to wystarczający powód żeby mnie nie przyjąć i w ogóle...
-A to palant. Ludzie naprawdę powinni zauważyć, że mamy prawo się różnić od siebie nawzajem. Nie martw się, ja też nie mogę znaleźć od tygodni pracy. Jakoś to będzie.
-Taa...
Właśnie dlatego nie mam przyjaciół. Nikt mi nie trzyma tych skrzydeł, nie daję sobie wmówić, że to z ludźmi dookoła mnie jest coś nie tak, tylko ze mną. Wzajemne pocieszanie siebie to wiązanie sobie skrzydeł. Skończcie się mazgaić jak stare baby słuchające Radia Maryja i zacznijcie coś ze sobą robić! Nikt się nad wami nie ulituje jak będziecie zwykłymi LENIAMI. Kiedy ostatnio robiłeś coś by znaleźć pracę? Dwa tygodnie temu? To za mało. Jak ci tak naprawdę zależy, zacznij zapierdzielać szukać pracy codziennie.
Ja też walczyłem z systemem. Miałem długie włosy, w gimnazjum to nie był szczególny problem, poszedłem do samochodówki to tak mnie wszyscy wkurzyli swoimi uwagami i zgryźliwościami, że sobie obciąłem punkowego irokeza wysokiego na 45 cm w formie buntu. Głupszy w życiu nie mogłem być.
Niedawno sobie ściąłem tego irokeza, z oczywistych względów. Przez jakiś czas byłem łysy jak kolano, ale włosy mi już odrosły tak że wyglądam jak przeciętny pan Józio. Wiecie co? Może i jestem głupi, może i nie jestem wystarczającym "rebelem", ale mam w dupie wasze opinie - czuję się o wiele lepiej. Włosy to nic takiego. A już na pewno nie, gdy ludzie wokół mnie nareszcie zaczynają patrzeć na moje wnętrze, a nie wygląd.
Nawet fajnie było być łysym. Nikt mi przynajmniej nie podskakiwał, a w tramwaju żadna stara baba nie śmiała mnie poprosić o ustąpienie miejsca. No dobra, żartuję, niestety pipka jestem i sam wstawałem i mówiłem "proszę, niech pani usiądzie". Tak, wiem, sprzedałem się.
Nienawidzę siebie, bo jestem leniwy
Tu będzie mi o wiele trudniej niż wcześniej. Nie muszę ci niczego tłumaczyć - sam doskonale rozumiesz istotę problemu. Jedyne co mogę ci powiedzieć, to to, że nikt się nad tobą nie ulituje. Na pocieszenie powiem ci, że z reguły z tego się wyrasta. Ale na wszelki wypadek, bo nigdy nic nie wiadomo, i tak ci powiem co jest grane.
Przestań być leniwy. Wiem, łatwo mówić, trudniej zrobić. Przecież ty uwielbiasz mieć problemy, jesteś masochistą, uwielbiasz spać na każdej kanapie na jakiej popadnie, uwielbiasz imprezki, wędrowanie w nieznane, seks... nie wypieraj się. Tak jest i koniec. Masz to w genach, ja to mam w genach, nic tego nie zmieni, zostaliśmy zaprogramowani do tego żeby przelecieć jak najwięcej samiczych przedstawicieli naszego gatunku by mieć pewność, że nasz gatunek przetrwa. Zostaliśmy zaprogramowani do beztroski i podejmowania "ryzyka" na pokaz, żeby zaimponować samiczym przedstawicielom naszego gatunku. To wszystko pozerstwo, ale ważne że działało kiedyś na dziewczyny, kiedy jeszcze byliśmy mniej zwierzętami niż teraz.
Żeby nie było - w seksie (nawet bez miłości) nie ma nic złego. Powiedziałbym więcej, ale tekst nie jest o tym.
Tak więc chcesz to rób te rzeczy. Nic ci nie stoi na przeszkodzie by żyć w taki sposób i jednocześnie starać się nie być leniwym. Chcesz to imprezuj, a potem ciężko pracuj i pokazuj całemu światu że jesteś ambitnym młodym człowiekiem. Nie musisz zostawać wcale yuppiem. Cholera, ja nienawidzę yuppies...
Po prostu zrozum, że życie nie jest dla frajerów którzy nie robią nic konstruktywnego. Nie jesteś frajerem, prawda?
Jak wspomniałem wyżej w sekcji z chamem i miłym gościem, nikt nie będzie patrzył na to, że potajemnie chodzisz na imprezki i robisz szalone rzeczy. A nawet jeśli tak - to pamiętaj że ciebie i tak by wsadzili do tego worka nawet jakbyś takich rzeczy nie robił. Bo przecież młodzież jest patologiczna.
Nie chcę jeszcze przestać "wędrować"
Oj tak, każdy z nas musi się udać w małą "pielgrzymkę". To chyba nieuniknione i szczerze mówiąc - trudno mi mówić, że to coś złego, bo mnie samego ku temu ciągnie.
Wiem od osób starszych ode mnie, że gdy w pewnym momencie kończysz pielgrzymkę i się stabilizujesz, to przestajesz marzyć o swojej świetności i stajesz się świetny.
Ale z racji tego że sam przez to nie przeszedłem trudno mi robić wywód na ten temat.
Nie wiem czy będę uzupełniać swoją małą dziurkę. Może uzupełnię, ale nieprędko. To nie jest coś co da się uzupełniać dzień w dzień.