Volginowi po prostu paluchy by powyrywało, a pociski leciałyby w tą samą strone co palce (czyli w zasadzie niewiadomo gdzie). Patent z nabojami po prostu był kijowy i tyle.
Otóż doszedłem do wniosku, że to najczystsza bujda, bo pocisk leci poprzez rozpędzenie się w gwintowanej lufie za pomocą gazów wylotowych. W czasie gdy nasz bokser mając nabój w pięści to niestety nie ma żadnej lufy, a gazy wylotowe rozchodzą się na boki i w sumie ten pocisk powinien poleciać na 5-10 metrów góra lotem parabolicznym lub chaotycznym, a nie po linii prostej.
Nie koniecznie, zauważ że to są potężne nabojei od AK (7,62mm). Tak naprawde ciężko powiedzieć co działoby się po wystrzeleniu takowego pocisku ale zakładająć że Volgin ma ręce z tytanu i na tyle sztywne aby mógł zatrzymać odrzut to pociski i tak wpadłyby w przypadkową rotacje i poleciałyby w przypadkową strone. To w więkrzości ciśnienie wewnącz łuski wypycha pocisk, reszta gazów także pomaga w tym procesie ale służą one przedewszystkim do popchnięcia zamka do tyłu.
Swego czasu bawiłem się w odpalanie naboi samym prochem (pocisk wyjmowałem i podpalałem sam proch który zostawał w łusce), to jak na kaliber sportowy 0.22cal to nieźle waliło, a łuske wywalało hen hen daleko. Skoro tak działo się z nabojem do pistoletu to pomyślcie co się dzieje z karabinowym nabojem.