Serię odświeżę zapewne w ciągu najbliższych miesięcy, nie będzie to jednak raczej miało dużego związku z premierą "czwórki", gdyż w tę część szybko nie zagram.
MGS 1 to największy sentyment. Gierka, o której czytałem i którą przeszedłem w wieku 9ciu lat, początku mojej ogromnej fascynacji konsolami i grami, kiedy to chłonąłem informacje jakie tylko mogłem. Trailer, demo, pełna wersja : "żyłem" tą grą. Potrafiłem komuś opowiadać o postaciach, broniach. Choć ktoś powie "w tym wieku MGS to dla dzieciaka jak każda inna gra", ja wiedziałem, że jest niezwykła. Miażdżyła mnie historia i postacie oraz gameplay. Angielskiego uczyłem się dopiero trzeci rok, ale coś niecoś już kminiłem

. Tak czy inaczej, MGS1 to niepowtarzalny klimat, jedna z najlepszych gier w historii i najlepsza obok Tekkena 3 na PSXa.
MGS 2 : negatywne zaskoczenie po recenzji w PE. Zdystansowało mnie to do serii. Jednak już rok po zakupie PS2, kiedy to zajawiłem się na MGS:TTS, skończyłem ponownie MGS oraz pooglądałem trailery "dwójki", musiałem ją zdobyć. Nie zawiodłem się. Wokół tego MGSa panowała chyba najbardziej rozbudowana "otoczka". Dokumenty, dodatki w Substance itd. Poznałem ją od podszewki. Skończyłem dużą ilość razy. To już coś innego niż prequel. Najlepszy jest klimat cyberpunku. Epizod na Arsenal Gear to mistrzostwo. Solidus to najmocniejsza postać w tej grze, jestem w stanie "postawić" go nawet wyżej niż Solida. Mógłbym tu wysmażyć wielkiego posta, ale wolę się ograniczyć. To właśnie on reprezentuje postawę, która jest dla mnie najważniejszym przesłaniem MGS 2 : człowiek powinien coś po sobie zostawić, zostać zapamiętany. "Wybudowałem pomnik trwalszy niż ze spiżu"

. Inną ważną wartością była dla niego niezależność.
MGS 3 : wbrew powszechnemu uwielbieniu, dla mnie to spadek formy po MGS 1 i 2. Oczywiście gra świetna, gameplay najlepszy w serii, no ale bądźmy szczerzy : Ja gram w MGSy nie dla gameplay'u.
Klimat Zimnej Wojny jest ok, lubię tę otoczkę (oglądając film "Trzynaście dni" od razu przypomina mi się MGS 3), ale nawiązania Bondowskie są nie dla mnie. Jednak science-fiction cenię bardziej. Muzyki w czasie eksploracji terenu brak. Walki z bossami świetne, ale ich postacie płaskie. Cała historia i jej zakończenie to majstersztyk, świetnie obmyślona i pokazująca uniwersum MGS z innej strony. Naked Snake jest w porządku, bardziej "żywy" niż Solid, choć brakuje rozmów z bossami (nawet The Boss !). Jednak gra nie wywarła na mnie takiego wrażenia, jak poprzedniczki.
Post wyszedł przydługawy, kto czytał ten czytał. Od MGS4 oczekuję powrotu do klimatu "jedynki" i "dwójki", zaskoczenia i rozwiązania pewnych spraw, pozostawiając pewne zagadki. Chciałbym, oglądając scenki w tej części, nieraz poczuć charakterystyczny dreszczyk emocji.