Gra skończona. Może nie jakimś super wynikiem, ale na poziomie
Naked Snake, wyjęła mi z życia 19 godzin.
Moje spostrzeżenia, wrażenia i odczucia. Baaardzo nierówne. Jest kilka momentów kiedy pełen dumy mogę stwierdzić "Tak, to jest godny następca w serii MGS", a są chwile które wg mnie są kompletnym nieporozumieniem. Zacznijmy jednak od początku.
Opening jak i Act 1 wg mnie są cudne. Autentycznie czuć klimat MGSa, choć chwilami odrobina za dużo strzelania. Klimat wschodu jaki zaprezentował Kojima zdecydowanie zaskarbił sobie moją aprobatę i ja to definitywnie kupuję. Miło spotkać starych znajomych. Widać wyraźnie, że Meryl darzyła Snake'a kiedyś wielkim uczuciem. Nawet teraz widząc go coś w niej się jak by budzi i odżywają wspomnienia... te dłonie na ramieniu, gesty zawahania itp. Nie jest jej obojętny.
PS:
Scenka z Sasakim i beczką rox
Act 2
Potem jest już gorzej jak na mój gust. Cała akcja rozgrywana w [spoiler]południowej Ameryce[/spoiler] jest jak dla mnie trochę naciąganym fragmentem gry. Nie czuć już tego skradankowego klimatu. Może odrobinę miejscami. To co ratuje w moich oczach wrażenia z aktu drugiego to [spoiler]walka z pierwszą zła panią, Laughing Octopus. Nachodzą mnie aż miłe wspomnienia. Skojarzyła mi sie walka z Ocelotem z pierwszego MGSa i trochę Vamp z MGS 2. Udany element jak na mój gust.[/spoiler]
Act 3
TOTALNA POMYŁKA w tej grze. Kompletnie nic w nim mi się nie podoba jeśli chodzi o gameplay. Fabuła również taka... brak mi określenia. Dwie rzeczy które są w tym akcie ok to, [spoiler]sprawa ciała "Big Bossa", jego ujrzenie oraz spotkanie i rozmowa z EVĄ, która wyjaśnia parę spraw.
Offtopic: mam wrażenie, ze ma trochę zbyt nisko piersi. tak dziwnie... xD Walka z Raging Raven przynosi mi na myśl walkę z gry SpiderMan z tym starym dziadko krukiem. IMO żenada na całej linii ten akt.[/spoiler]. Jak w skrócie określić mogę ten rozdział ? WHAT THE FU*K IS GOING ON HERE... IT'S SUPOSSED TO BE MGS, NOT SOME SORT OF.... !!
Act 4
Mmm, miód dla duszy, oczu i uszu. Coś wspaniałego. Wracają miłe wspomnienia. [spoiler]Znów przybywamy tam, gdzie się większość zaczęła, Shadow Moses. Każdy element tego rozdziału mnie pochłonął - cudo!! Początek aktu rox. Ta pixeloza, ach.. !!
Bardzo miłe wrażenie gdy mijamy puste lokacje które znamy sprzed.. kurde, ile to będzie... 9 lat ? Jak małe dziecko uśmiechałem się z każdym kolejnym krokiem. Przypomniałem sobie wszystkie te miłe chwile. Ciągle kręciłem się po lokacjach z czystego sentymentu, zamiast iść dalej. Helipad, Tank Hangar, miejsce walki z czołgiem, korytarz gdzie widzimy pierwszy raz Ninję, laboratorium Otacona i na końcu hangar REXa. To jest to !
Walka z Crying Wolf przywodzi trochę na myśl walkę z The End. Takie tropienie wroga. Pomysł z węchem też niezły.
To co mnie jednocześnie zaskoczyło mile jak i rozczarowało to motyw z Vampem. Padł dwa razy nim się skapnąłem co trzeba zrobić. A kiedy byłem gotów mu dokopać... wpada młody białas i zabiera mi cały fun :( Motyw z pilotowaniem REXa bardzo ciekawie wpasowywuje się w klimat gry. Końcowe starcie też zapiera dech w piersiach. To co kilka lat wcześniej niszczyliśmy bo stanowiło zagrożenie, dziś pomaga nam przetrwać. Samiutka końcówka, Raiden zatrzymujący ooooogromny statek własnym, niekompletnym już (wspomnienia z Gray Foxem), ciałem.... no trochę przegięcie, nawet jak na serię Metal Gear Solid.[/spoiler]
Act 5
Yyyy, hmmm..... eeeee, cięzko powiedzieć. Skłaniałbym się raczej ku podobnym wrażeniom jak w przypadku aktu 3. Kiepsko -> kiepściej -> act 3/act 5
http://mgs.gram.pl/forum/templates/subS ... /icon6.gif
Ten rozdział do mnie nie przemawia kompletnie. Jedyne co mile odebrałem, to [spoiler]końcowa walka z Ocelotem. Walka bardziej dla zasady niż dla prawdziwego zakończenia sprawy. Ta zamknęła się w tamtym ostatnim pokoju. Ta walka to, w moich oczach, po prostu postawienie kropki nad "i". Liquid/Ocelot nie może po prostu sie nie pojawić, wyparować. Ta walka jest, bo być powinna, bo być musi.. [/spoiler]
Uwagi ogólne (uzupełnienie wcześniejszego posta):
- muzyka super
- voice acting bardzo nierówny. Jedne postacie super (Snake, Raiden, Vamp) inne troszkę gorzej, mniej charyzmatycznie (Liquid/Ocelot, Naomi, Meryl, Big Boss)
- Beauty and the Beast. Według mnie cały ten oddział jest pomysłem chybionym. Historie kobiet naprzemiennie płytkie i naciągane. Nie mają tego kunsztu co Dead Cell czy Fox Hound. Tam każda postać była pięknie ukazana i miała ciekawe historie. Hideo powinien wymyśleć coś zupełnie nowego, zamiast bazować na połączeniu ze sobą bossów z poprzednich odsłon, bo całość wyszła średnio...
- pomysł z flashbackami niezły. Może odrobina gorzej jeśli chodzi o realizację, bo faktycznie, jak ktoś wspomniał, krótkie filmiki momentami były by lepsze niż screeny
Końcowe przemyślenia:
[spoiler]Ktoś wyżej napisał, że to najgorsze zakończenie z całej serii gier. Czy ja wiem.. Ja bym to ujął inaczej. Ono nie jest najgorsze. Ono jest, po prostu, inne. Tak samo jak inne jest intro oraz sama gra. Metal Gear solid 4: Guns of the Patriots" to już nie jest pure MGS jakie znamy, jakie pokochaliśmy i jakiego oczekiwaliśmy. To całkowicie nowe spojrzenie na tę serię. Świeże spojrzenie (poza Hideo Kojimą ktoś drugi miał wieeelki wpływ na całą grę, nazwiska nie pamiętam. O ile się orientuję w poprzednich odsłonach tak nie było. One były bardziej Kojimowate.. bardziej MGSowe.) Zwróćcie tez uwagę, że to nie jest jedno zakończenie. Tak naprawdę mamy tam poprzeplatane kilka wątków. Ślub Meryl i Sasakiego, rozmowę Drebina z Otaconem, rozterki Snake'a na cmentarzu i rozmowa z Big Bossem, portret rodzinny Raiden'a. Ciężko było zamknąć każdy z tych wątków stwarzając spójne zakończenie. Jak na mój gust to prawie niemożliwe i to co otrzymaliśmy jest naprawdę dobre jak na zaistniałą sytuację. Fakt, brakowało jakiegoś monologu, jak ten wypowiadany przez Snake'a na końcu MGS 2 (imo best zakończenie w historii wszystkich gier ever !!), ale naprawdę nie było złe. Jak wspomniałem, jest inne, bo musiało być inne. Ono miało zakończyć wszystko. Zakończenia poprzednich cześci serii miały to do siebie, ze nie miały tej presji na sobie. Zostawiały wiele niedopowiedzeń, zostawiały uchylone drzwi. Były prawie jak pre-briefingi do następnych cześci.
Nie jest to najlepsza cześć serii, to pewne. Ale wydaje mi się, ze z czasem ją docenimy. Czy to za 3 przejściem, za 6, czy za 10. Bo to pewne, że skończymy ją więcej niż raz... a ja szczerze wierzę i mam nadzieję, że Hideo się kiedyś złamie i zrobi kolejnego MGSa, czego sobie i Wam życzę. Byle już samodzielnie.. a nie z pomocnikiem.[/spoiler]
PS:
Tak, najbardziej podobał mi się MGS 2, trójka i jedynka na równi na drugim miejscu. Czwórka chyba również stanie z nimi w szeregu, lub delikatnie zsunie się jedną stopą na trzecie miejsce tego podium.
Ciekawe komu się będzie chciało tyle czytać
Kazu.