Lata 60' na zachodzie to przede wszystkim okres wzmożonej propagandy antykomunistycznej, wymierzonej przez kapitalistyczny zachód w stronę bloku wschodniego. Jest to również okres w którym wg kapitalistycznej propagandy: "Każdy Amerykanin jest szczęśliwy i posiada: piękną żonę, posłuszną gromadkę dzieciaków, piękny dom i co najmniej 2 samochody".
Ta "urocza" propaganda - czyli ogłupianie ludu w imię "wyższych celów", znalazła również swoje miejsce i w popkulturze dając ciemnej masie kolejny wzór postrzegania rzeczywistości, a X Muzie erę idealnych super bohaterów, którzy najczęściej przeciwstawiają się "złu" z "tej drugiej strony". Początek lat 60' to początek mitu, mitu najodważniejszego, najbardziej szarmanckiego oraz najprzystojniejszego ze wszystkich agentów jej królewskiej mości. Początek kultu numeru 007.
„Bond jest magiem, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych” – ostrzegał już w momencie narodzin mitu jeden z krytyków. Tym mitem w 1962 stał "Doktor No" - pierwszy obraz z udziałem najsłynniejszego miłośnika Martini "wstrząśniętej, nie zmieszanej"
Seria doczekała się już 22 oficjalnych obrazów. Świat się zmieniał, a bohater i obrazy z nim związane stawały się coraz bardziej staromodne i absurdalne, tracąc ostatecznie resztki klimatu na rzecz kompletnie odmiennych i "pseudo realistycznych" produkcji
z Daniel'em Craig'iem. Ale to właśnie w Tamtych filmach był ten niesamowity klimat, fabuła, muzyka, piękne kobiety, twardzi mężczyźni, doskonały Bond i przede wszystkim GROTESKA. Nie mówiąc o akcji trzymając do ostatniej chwili w w napięciu. Tyle tytułem taniego sentymentalizmu. Gdy formuła przygód 007 uległa drastycznemu wypraniu, znalazł się ktoś kto postanowił odświeżyć ją na nowo, tym razem jednak na gruncie elektronicznej rozrywki. "Ciemna masa" zniesmaczona konstrukcją MGS2 została usatysfakcjonowana. Lud otrzymał te same igrzyska co straszeni komunistyczną zarazą poczciwi "Hammerykanie". Igrzyska które w rzeczywistości zdają się "wyśmiewać" ich samych.
Nadmuchana do granic możliwości "patriotyczna otoczka" przygód Jacka to tylko tło do ukazania nam początku przemiany naszego "Ostatniego Sprawiedliwego" we wroga Number 1.
Od początku widać że Naked Snake nie pasuje do końca do tego świata, świata pięknych i zabójczych blond agentek, groteskowych badguyów, czy opętanych rządzą władzy i zniszczenia socjopatów. Nie pasuje tu także rząd USA - bynajmniej nie przedstawiony tu jako reprezentant jedynej słusznej strony. Najlepszy kontrast pomiędzy mitem a niewygodną rzeczywistością.
"Big Boss wolnym krokiem przemierza cmentarz by po raz ostatni złożyć hołd zmarłej mentorce. W tle podniosła do granic przyzwoitości melodia oraz głos zabójczo pięknej Evy. Chwila zaduma, zbliżenie na oko Big Bossa. Koniec."
70% graczy udziela się wzruszenie. Wam także ? Pewnie tak, - by u części pojawiły się także zarzuty o sztucznie nadmuchiwany patos (jakby wcześniej go nie brakowało) oraz ... propagowanie patriotyzmu ... Zaraz jakiego patriotyzmu ?!
Hideo to szczwany lis, najpierw funduje ludowi nadmuchane do granic możliwości zakończenie a później dziwi się że ludzie się wzruszają, nie z tego z czego "trzeba". Nie wiem czy mistrzowi właśnie "Oto" chodziło, ale ja za każdym razem oglądając outro MGS3 zastanawiałem się:
1. Ilu zacnych ludzi takich jak The Boss musiało zginąć, bądź oficjalnie uznani zostali za zdrajców, abyśmy my - proste szaraki mogli żyć w miarę stabilnym świecie ?
2. Ile kłamstw serwowanych nam dziś przez elity faktycznie służy "prawdzie" a ile wynika z chłodnej kalkulacji ?
3. Wreszcie ilu amerykańskich nastolatków których wzruszyło outro "trójki" pokochało, a ilu zdystansowało się do jedynego słusznego postrzegania amerykańskiego patriotyzmu ...
W kontekście oraz budowie MGS3 wszelkiego rodzaju "nieścisłości" z cyklu:
1. Jakim cudem The Boss znalazła się tak szybko na tej polanie ? Albo:
2. Jakim cudem Big Boss po tygodniu ma już zdrową rękę ?
Brzmią, nie umniejszając im autorom - komicznie.
Dobry myk Kojima, szkoda że w przypadku "czwórki" miałeś już znacznie mniej do gadania.