W sumie poszedłem nieco naprzeciw mym zasadom (choć ostatnio nie za bardzo mogę tak mówić) i w związku ze styczniową promocją na PSN, zaopatrzyłem się w cyfrowe wydanie Ground Zeroes na PS3. W sumie na PS3 pudełka mieć nie chcę, bo jak już to kupię na PS4. Ale jestem po ukończeniu misji tytułowej na Normal oraz kilku innych na tym samym poziomie trudności - coś wypadałoby napisać. Ogólnie jak wiedzą bardziej aktywni użytkownicy tego forum, nie byłem zbyt pozytywnie nastawiony do tego prologu. Głównie wiązało się to ze zmianą, a przede wszystkim faktem, że mechanika gry stała się casual-friendly. Kolejna rzecz, która nie za bardzo przypadła mi do gustu z perspektywy nie grającego obserwatora, to mocne zamerykanizowanie tej gry - bo tak, zawsze lubiłem tą japońskość w MGS. Trzecia rzecz, to fakt iż Konami wcisnęło światu demo (dobra, niech będzie nawet że to Prolog - choć i tak marny w porównaniu do Tankera czy Virtuous Mission) za 70 złotych, co samo w sobie jest dla mnie absurdem i szczytem... bla, bla, bla. Za 21 złotych, wytrzymię. Zacznę może od jednej z najważniejszych dla mnie spraw. David Hayter to Snake, Snake to David Hayter, MGS bez niego to nie MGS. No, ale tutaj mamy Big Bossa i mimo początkowego nastawienia, jakoś zaakceptowałem nowego aktora i co więcej, powiem że wypada całkiem nieźle. Przeszkadza mi jedynie fakt, iż ciągle słyszę psychopatę z "Phone Booth" w nieco bardziej chrapliwym/ostrzejszym wydaniu. I tak jak słyszałem przy okazji prezentacji jednej z misji, głosy Millera i BB nieco mało odróżniają się od siebie. No i skoro jesteśmy już za tym, to może trochę o mechanice. Moje obawy się sprawdziły, trochę. Nie sprawdziłem jeszcze Hard, więc trudno mi się wypowiedzieć jak to wygląda na trudniejszych poziomach, ale Normal to pikuś. Mimo tych "niepowtarzalnych" zachowań strażników, nie mam najmniejszych problemów z przemykaniem po cichu przez bazę. Dlaczego? Bo gra strasznie ułatwia skradanie się. Mamy info o tym z której strony nas dostrzegają, OBOWIĄZKOWE w zasadzie oznaczanie przeciwników/pojazdów/whatever (tak czy siak, w menu opcji nie widziałem możliwości wyłączenia oznaczania - jedynie informacji o kierunku zagrożenia oraz Reflex Mode i Aim Assist). Po wyłączeniu Reflex jest oczywiście trudniej, bo spowolnione tempo może w zasadzie powstrzymać każdy alarm, o ile nie świrujemy za bardzo i mamy oczy dookoła głowy. Ogólnie nie czuję, że gram w MGS. Może to dlatego, że póki co mało zauważyłem tych charakterystycznych elementów, bo jednak wykrzykniki, "zzz", czy... hm, no właśnie. Mało tych charakterystycznych dla serii elementów. Brak Haytera na pewno też nieco o tym decyduje. Myślę, że głównym elementem jest fakt, iż gra wygląda po prostu jak każda inna z tego gatunku. No, ale zaznaczam przy tym że to moje pierwsze wrażenia po jednorazowym przejściu kilku misji. Może odkryję tego więcej i zmienię zdanie po ograniu kilka razy. Jakoś mnie nie ciągnie, gra mnie nieco nudzi i po przejściu 20-minutowej misji, mam dość i zmieniam grę. Męczy mnie to, że nie mogę spokojnie przycelować, by przeciwnik nie zaczął świecić, że nie mogę się spokojnie rozejrzeć po bazie, bo zaraz zacznę oznaczać. Denerwuje mnie nawet to, że lornetka ma wbudowany Directional Microphone. Nic to, póki co, jest to najgorsza rzecz z jaką miałem do czynienia w serii. Zaraz po Peace Walker - i tak, potwierdzam, że dla GZ póki co wygląda jak PW 2.0. Bleh...
A fabuła, tzn prolog? Jak na raz wypada spoko, ale że tak mocno nawiązuje do najmniej lubianej przeze mnie części (Peace Walker), z której większość wątków pozapominałem, to nie jestem jakoś przejęty tym co się wydarzyło. Chico i Paz za dużo dla mnie nie znaczą, ale mimo wszystko podoba mi się brutalność i brud wylewający się z ekranu. Fakt, zapowiada się jako najmocniejszy i najpoważniejszy MGS jak do tej pory, ale czas pokaże czy faktycznie tak będzie. Zawiodłem się, że nie dane mi było uczestniczyć w odbijaniu Millera podczas ataku na Mother Base. Podobał mi się wściekły i szaleńczy wyraz twarzy Big Bossa gdy widział jak dzieło jego życia jest trawione przez ogień - coś pięknego. Z kolei wyjmowanie bomby z Paz uważam za nieco zbyt brutalne, tak jakby miało szokować i nic poza tym. Ale pewnie narzekam na wyrost. Spodobały mi się kasety, dzieki którym nieco utrwaliłem sobie co wydarzyło się w PW (The Boss AI...

) i co więcej, mogłem posłuchać jak całość prezentowała się z punktu widzenia Paz. Ciekawe. Bardzo podobała mi się misja z ratowaniem Kojimy - skurczybyk ma naprawdę kompleks wielkości, ale za to m.in. go lubię. Nieźle się pośmiałem jak zobaczyłem że ktoś kogo niosę ma jego czuprynę. Położyłem go na ziemi, zobaczyłem jego twarz i parsknąłem. Fajne, fajne. No ale nie czekam na TPP. Nie czuję tego szału. Wiem, że będzie lepsze niż GZ, o wiele. Ale po tym co zobaczyłem w GZ, zacząłem się trochę martwić. Nic, pogram jeszcze i podzielę się wrażeniami. O ile się zmienią.