Trochę się pożalę, bo ostatnio naszła mnie refleksja na temat życia (trochę to melodramatyczne, ale gdzieś się muszę wypowiedzieć, bo dawno nie pisałem). Już od dłuższego czasu zauważam, że przestaje mnie bawić coś, co kiedyś robiłem z przyjemnością, np. jazda samochodem to tylko rutyna itd. Kiedy przestałem grać na PS2 kupiłem sobie PS3 i co? Pograłem w parę tytułów i znowu posucha, hm a może po prostu czekam na pojawienie się MGS4. Zauważyłem też, że wychodzę z wprawy w różnych dziedzinach z których byłem dobry, być może dlatego że niektórych już nie wykonuję w ogóle.
Zapytacie się pewnie, dlaczego to piszę w temacie uzbrojeniowym, bo po pierwsze jest tu straszna pustka ostatnimi czasy, po drugie jest to jeden z moich tematów i po trzecie jest to związane z tym, o czym zaraz napiszę. Poszedłem sobie ostatnio na strzelnicę żeby sprawdzić jak po długiej przerwie sobie poradzę, a na strzelnicy byłem ostatni raz ze 2 latka temu. Szczerze mówiąc to nawet mi się tam nie za bardzo chciało iść, co jest kolejnym dowodem na to, że coś jest nie tak, bo kiedyś potrafiłem przyjść 4 razy w tygodniu ale wracając do meritum. Postanowiłem, że najpierw powinienem sobie odświeżyć pamięć, więc nie rzucałem się najpierw na Glauberyta (czyli PM 84 jakby ktoś nie wiedział) tylko zabrałem się za przydziałowego Glocka 17. Na pierwszy ogień poszło 5 "dziewiątek" do rekreacyjnej tarczy z 20 metrów. Z przyzwyczajenia do mojego Hamerli SP-20 celowałem pod czarne pole w sumie niepotrzebnie, bo glock okazał się dobrze zestrojony i celował dokładnie tam gdzie celowałem, a więc jak się domyślacie wynik był opłakany ale jak mawiał mój trener nie liczy się wynik (na zawodach jak najbardziej

) tylko skupienie. Skupienie było całkiem przyzwoite, oprócz pierwszego strzału, który poleciał 3 cm za wysoko, oczywiście w porównaniu z wyczynowym strzelaniem był to raczej kiepski wynik i nie byłem zbyt zadowolony. Kiedyś nawet 1cm był dla mnie strasznym błędem, a na dodatek tarcze sportowe są mniejsze. Postrzelałem jeszcze trochę i uświadomiłem sobie, że już nie jestem w takiej formie jak kiedyś, w sumie to nawet nie wiem ile pompek zrobię. Może to puste gadanie i użalanie się nad swoim losem ale czuję, że marnuję sobie życie i nawet nie potrafię nic z tym zrobić, kiedyś miałem ideały które powoli zaczęły się ulatniać, na dodatek zamiast wyjechać z tego zakichanego kraju to coś mnie tu trzyma, może moje lenistwo. Strzelanie z AKMa sobie odpuściłem jak i z PMa, chyba po prostu się wystrzelałem (tak dla porównania kiedyś wystrzeliwałem na treningu ok. 70 nabojów i dopiero się męczyłem, a teraz postrzelałem rekreacyjnie i miałem dosyć).
Chyba muszę coś zrobić ze sobą ale sam nie wiem co, może wyjadę za granicę na jakiś czas ale w sumie to już byłem wszędzie, a może poszukam sobie lepszej pracy ale z drugiej strony jestem w trakcie zakładania własnego biznesu (który notabene za bardzo mi nie idzie). Czasami mam ochotę rzucić wszystko, zmienić dane, miejsce zamieszkania, zerwać wszystkie znajomości i się zaszyć gdzieś na pustkowiu ale na to też trzeba mieć pieniądze. Czasami mam też ochotę sprać po pysku pierwszego lepszego urzędnika czy posła za wszystko co się dzieje w kraju, za moje poczucie bezradności za innych cierpiących obywateli, jednocześnie chciałbym zrobić coś dla mojego kraju ale potem orientuję się jak bardzo mnie on nienawidzi i jak bardzo chce mnie wgnieść w ziemię pomimo tego, że jestem uczciwy, nie kradnę, nie biję ludzi na ulicy, nie byłem notowany i płacę zasrane podatki. To tak jak gryźć rękę która cię karmi bo rząd i cała ta machina jest napędzana przez nas, uczciwych i tych mniej obywateli. Ale przecież to jest Polska, więc kogo to obchodzi.
Wracając jeszcze na moment do tematu to muszę przyznać, że "bawiłem" się kiedyś w ASG (każdy forumowicz chyba wie co to jest i nie muszę tłumaczyć) ale moja drużyna się rozpadła bo każdy miał ważniejsze zajęcia i później już nie widziałem sensu jeździć na strzelani bez moich ludzi. Dwa miesiące temu dowiedziałem się, że na początku lutego będzie organizowany ostatni zlot w twierdzy Modlin, postanowiłem się tam wybrać za wszelką cenę i udało mi się, to jak tam było może kiedyś opiszę ale nie to jest najważniejsze. Na zlocie spotkałem mojego starego kompana z teamu, który pomyślał tak samo jak ja i przyjechał, ech na nowo się zakochałem w ASG i po powrocie postanowiłem, że albo sam stworzę nową drużynę albo przyłączę się do którejś. Po zlocie trochę odżyłem i z jednej strony się cieszę bo poznałem nowych fajnych ludzi ale z drugiej strony zauważyłem ilu ludzi już nie przyjeżdża na ASG (kiedyś znałem prawie wszystkich bywalców zlotów, a na tegorocznym znałem może 1/4) i też miałem trochę dylemat co do przyłączenia się do innej grupy, bo w końcu z moimi ludźmi siedzę w tym od początku i tyle lat razem wszędzie jeździliśmy, a teraz czuję jakbym bym zdradzał własną drużynę. Ale skoro oni już nie chcą to nie mogę mieć sentymentów i zyć dalej.
Mój przykład trochę podobny jest do Solida, ja tak jak on nie radzi sobie w normalnym świecie i ma potrzebę działania. Może to, że coś ruszyło się w moim życiu oznacza, że los się odmienił dla mnie na lepsze. Pożyjemy zobaczymy, a tym czasem chętnych z wawy i okolic zachęcam do przyłączenia się do mojej grupy ASG może razem coś zdziałamy. CV i list motywacyjny ze zdjęciem proszę wysyłać na maila
