Rok zacząłem od kopa w twarz czyli
The Talos Principle - gra zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Jedna z najlepszych gier w tej generacji. Później poszło całkiem fajne
Until Dawn, zaliczyłem nawet dwa razy, bo żona chciała zobaczyć, jaki wpływ na fabułę będą miały inne decyzje.
Równolegle w zimie robiłem sobie przegląd retro, który początkowo opisywałem, ale później już mi się nie chciało
. W każdym razie sprawdziłem pobieżnie bibliotekę gier z konsol Nintendo - SNES, GCN, Wii, wszystkie Gameboye i NDS oraz na razie PSX (przegapiłem po drodze N64, ale mam zamiar to nadrobić niedługo). Leciałem tytułami, które mnie interesowały, a w które jeszcze nie grałem. Tym sposobem zrobiłem sobie małą retro listę rzeczy, którymi mogę się kiedyś zainteresować kiedy już będę miał dostęp do Virtual Console (po kupnie WiiU lub Switcha - zobaczymy jak będzie) bo polowanie na aukcjach w tej chwili u mnie odpada (za dużo złomu, nie mam gdzie składować), aczkolwiek marzy mi się prawdziwa biblioteczka retro klasyków.
Z tej retro listy od razu wziąłem się za remake
Resident Evil, ale w HD na PS4 - było to naprawdę dobre. W kwietniu nadrobiłem
Serca z Kamienia - dodatek wyborny, quest na poziomie Barona z podstawki Wiedźmina 3
. Z kolei maj to premiera
Uncharted 4, na które się skusiłem i które nawet mi się podobało, choć dla mnie trójka chyba wciąż jest najlepsza.
W czerwcu spróbowałem
Undertale, ale zupełnie nie chwyciło. Wróciłem zatem do Wiedźmina z racji premiery dodatku
Krew i Wino. Pograłem tak do 1/3 i odstawiłem, aby nie zmęczyć się za bardzo wiedźmakiem. Później znowu wziąłem się za starsze tytuły: nieciekawe strzelanki z PS3:
Resistance 3 oraz
Killzone 2 i 3, które porzuciłem po godzinie/dwóch oraz ciekawsze
Escape from Butcher Bay i
Goldeneye 007 na Wii, których też nie skończyłem, ale bawiłem się dłużej i lepiej. Nadrobiłem też wreszcie osławiony remake MGSa -
Twin Snakes i prawdę mówiąc myślałem, że będzie gorzej
. Zaliczyłem też
Mafię 2 - całkiem przyjemna gra.
W lecie zabrałem się też za - jak się okazuje - na razie moje GOTY, czyli genialnego następcę Harvest Moona -
Stardew Valley. Ugrałem growy rok, ale grę przerwały mi narodziny syna - w realu
. SV poszło w odstawkę, ale mam zamiar wrócić!
Do grania wróciłem za sprawą premiery
Deus Ex: Mankind Divided, który nie spełnił moich oczekiwań. Nie jest to zła gra, jest całkiem dobra, ale spodziewałem czegoś lepszego niż spóźniony o kilka lat dodatek do HR. MD przy HR to jest właśnie jak takie Krew i Wino przy W3, które dokończyłem po DX. Okazało się ono nawet lepszym dodatkiem niż wspomniane Mankind Divided
. W międzyczasie pojeździłem chwilę w
Driveclub i zacząłem
Somę (która nie porwała), ale zupełnie o nich zapomniałem i warto byłoby wrócić.
Jesienią zatęskniłem za Batmanem i w związku z wydaniem HD klasycznych odsłon wróciłem do
Arkham Asylum (na PS3). Był to całkiem miły powrót, celowo nie skończyłem gry, by jeszcze mieć pretekst, by wrócić. Wzięła mnie też ponownie w tym roku faza na retro. Uruchomiłem kombo-emulator RetroArch z wypasionym filtrem CRT i poczułem, że to jest to. Toteż rozpocząłem przygodę z długo odkładaną Zeldą
A Link to the Past. Pograłem kilka soczystych godzin, jednak w pamięci wciąż mam genialne A Link Between Worlds, którego ALTTP jest protoplastą, więc aby uniknąć uczucia dejavu zrobiłem przerwę na
Life is Strange, które mnie mocno wciągnęło i w które grałem intensywnie do końca roku.
Rok 2016 dobiegł końca, jednak pozostało mi do nadrobienia kilka mocnych premier z tego roku. Dishonored 2 już mam na półce, jedzie już do mnie The Last Guardian, więc grania będzie sporo. Ciekawi mnie też nowy Tomb Raider, ale obawiam się, że wcale nie będzie tak dobre jak mówią. FF XV odpuszczam, bo wygląda na coś, co nie trafi w mój gust. Z kolei już w styczniu świetnie zapowiadające się Resident Evil VII i Yakuza 0. Oj tak, ta generacja chyba właśnie teraz ruszyła z kopyta... 2017 to rok kolejnych mocnych premier - Zelda, RDR2, Prey...