Ooo Bizon chyba zrobi burdel!
Jeżeli chodzi o kłótnie filmowe, to którą uważacie za największą?: Czy seria "Saw" jest naprawdę aż tak do dupy?; Czy Keanu Reevs jest kompletnym drewniakiem?
NIE! Wg. mnie największe kłótnie zawsze powstawały, przy porównywaniu dwóch wersji filmu o tym samym. Chyba najbardziej znana jest między zwolennikami "Lśnienia" Kubricka i serialu który zrobił Garris. Tutaj się nie wypowiem, bo serialu nie widziałem, ale najpierw zobaczyłem film Kubricka, potem przeczytałem książkę i... Kubrick pokazał swoją wersję. BASTA! Kubrick zrobił genialny film od każdej strony i już. Co mnie obchodzi, że sa w nim wielkie zmiany w stosunku do książki?!
Jaki jednak spór mnie najbardziej wnerwia? Jaki pokazuje najbardziej, że nie ma powodów do kłótni i wybór jest prosty?
UWAGA! PRZEMYŚLENIA PRAWDZIWE, LECZ MOŻE NIEDBALE ZAPISANE Z POWODU PÓŹNEJ GODZINY NOCNEJ!
Który gacek lepszy? - czyli Bizona przemyślenia na temat filmów o Batmanie.
Chodzi oczywiście o porównanie filmów Burtona z nowym nietoperzem od Nolana. Co mam do powiedzenia? Więc...
Parę miesięcy temu obejrzałem film Nolana. Wydał mi się bardzo w porządku (bo co innego można stwierdzić mając w pamięci "Batman Forever" i "Batman i Robin"?

). Jednak po paru tygodniach, dzięki dość znanej stacji telewizyjnej, przypomniałem sobie po latach o wersji Burtona, która po jakiś chyba 10 latach przerwy wgniotła mnie w fotel.
KLIMAT!
Nie ukrywam, że jestem fanem Burtona i jego wizji. Stylu w jakim zazwyczaj tworzy postacie i otoczenie. Burton jest moim zdaniem geniuszem w tym co robi (podobnie jak niegdyś Kubrick). Co tym czasem zrobił Nolan? No cóż... Wiadomo, że film o nietoperzu nie mógł być w klimacie tak beznamiętnym jak w "Spidermanach" od Ramiego (Rami! Na miłość Boską! Jak ty mogłeś po "Evil Dead" zejść tak nisko?!), więc mamy tutaj nieco mrocznego klimatu, który jednak jest taki... ni jaki. Film Burtona ma swój niesamowity klimat i nikt tego nie podważy. Podobnie jak "Kruk" który miejscami wydaje się czarno-biały (lubię o tym pisać, bo "Kruk tez jest świetny, ale odchodzę od tematu

). Mając już takie porównanie, można powiedzieć, ze Burton wygrał, ale to nie koniec! Tydzień później obejrzałem "Powrót Batmana", który to wgniótł mnie w fotel jescze bardzije!
Gdzieś czytałem taką opinię, że pierwszy batman był w stylu Burtona, "Powrót..." to już Burton w całej okazałości. "Batman Begins" leży i kwiczy.
Aktorstwo
A raczej dobór aktorów. Keaton jako Bruce był taki, jaki miał być. Nie otwiera się łatwo na ludzi, ale kiedy trzeba potrafi być gentlemanem itd. Taki jaki Wayne powinien być. A Bale w wersji Nolana? Cenię Bale'a za Mechanika, Equilibrium i... ogólnie świetny z niego aktor, ale nie dał rady z prostego powodu. Ten film sam w sobie, jest dość prosty. Nie miał się czym popisać. Odegrał rolę poprawie, ale czy on jest batmanem? chyba nie...
Kobiety Batmana... Zacznę od "Begins". Katie Holmes. KONIEC. Dziękuję. Burton - Kim Basinger była taka sobie szczere powiedziawszy, ale Michelle Pfeiffer w "Powrocie Batmana" jest na pewno 100 razy lepsza Cat Woman od Berry i pokazuje jak zachowywała by sie prawdziwa kotka uwięziona w ciele kobiety. Eee... No tak. Kto wygrał?
Bad Guys. No i właśnie. Co mamy w Begins? Klasztor? Mnisi? Chcą opanować świat gazem? W takim poważnym filmie? Liam Neeson znowu jest Jedi, tylko, ze ze zwykłym mieczem? Podziękował.
A u Burtona? Jack Nicholson jako Joker. Postać do dziś uważana za najlepszy czarny charakter ever (podzielam ta opinię). W "Powrocie Batmana" Danny DeVito odtwarza swoja najlepszą rolę i mam gdzieś ludzi, którzy przyznają złote maliny. Malina dla DeVito za ta rolę?! Co za banda debili... (no sorry, ale to jest strasznie głupie). Jest jeszcze Walken jako mini czarny charakter, no i... no to jest Walker, spodziewał się ktoś, ze zawiedzie?
Muzyka
Z "Batman Begins" nie zapamiętałem żadnego kawałka. Wiele soundtracków z filmów zapamiętuje, bo trudno ich nie zauważyć i trudno by sie nie spodobały (jak np. OST z Black Hawk Down), ale w tym przypadku było bardzo konkretne zero.
Z kolei w "starym" batmanie mamy moje ulubione połączenie reżysersko-muzyczne: Burton-Elfman. Panowie chyba bardzo się lubią, a ja bardzo to lubię, że oni się lubią. Główny motyw z "Batmana" chyba nigdy nie wyjdzie mi z głowy. Jest prześwietny! A najlepsze jest to, że wykorzystali go do intra w kreskówce z Batmanem! :o
A co ja wam będę gadał?
To wszystko wcale nie oznacza,że film Nolana jest zły. O nie! On jest... normalny. Nie ma w nim nic niesamowitego. Podobny klimat mieliśmy już w "DareDevil'u" (który swoją droga jest wiele gorszy od "Begins..."), aktorstwo choć obsada była niezła (Michael Cain - jeden z moich ulubieńców, czy Morgan Freeman którego bardzo cenię) nie wydaje się być plusem filmu. Trudno jest mi cokolwiek napisac o muzyce...
Tymczasem o nietoperzach Burtona mogę gadać i gadać, a i tak większość społeczeństwa nie przyzna mi racji, bo przecież Batman wygląda w nim jak debil i nie może ruszać głową :/. Są ludzie na tym świecie którzy mnie rozumieją, jednak to jest mniejszość, a masy wciąż będą wychwalać film całkowicie bez wyrazu, jakim wg. mnie jest "Batman Begins"...
