Metal Gear Rising: Revengeance Info
- wtorek 13 grudnia 2011
- Przez Saladin01
O Metal Gear Solid: Rising dowiedzieliśmy się w 2009 roku. Istnienie gry okazało się zaskoczeniem, miało to być odejście od doświadczenia, które tak silnie wiązało się z marką. Opinie o grze były mieszane, a wątpliwości podsycał brak informacji związanych z produkcją. W międzyczasie gra przechodziła trudny okres, powstawały kolejne wersje, ale koniec projektu w znanej nam formie był już nieunikniony. Tak powstał Metal Gear Rising: Revengance.
Ujawnienie Metal Gear Rising: Revengance przyniosło wraz z sobą szok, niedowierzanie oraz zwątpienie w dotychczasowe zapowiedzi Kojima Productions. Nawet w samym zespole tylko garstka ludzi wiedziała o istnieniu projektu. Ostatecznie pracę nad tytułem przypadły ludziom z Platinum Games, znanych z takich gier jak Vanquish czy Bayonetta. To oni odpowiadają za rdzenną cześć rozgrywki i wszystko co się z nią wiąże. Kojima Productions bierze natomiast odpowiedzialność za scenariusz wraz z reżyserią przerywników. Jak zaznaczają twórcy, specjaliści z Platinum Games doskonale wiedzą gdzie na planszy ustawić przeciwników – ludzi Kojimy to mistrzowie od tego w jakie słowa wyposażyć naszych oponentów. Ale jak właściwie doszło do zmian w oryginalnym koncepcie gry i w konsekwencji do fuzji obu zespołów? Problemy z Rising zaczęły się w momencie opracowania zasadniczej idei systemu cięć. O ile koncepcja okazała się ciekawa, tak jej wprowadzenie okazało się dość nieudolne. Brakowało wizji jak wykorzystać pomysł, rozgrywka praktycznie była w powijakach przez dłuższy okres czasu; zespół mimo usilnych prób nie był w stanie osiągnąć równowagi pomiędzy warstwą cichej infiltracji a systemem stawiającym na intensywną walkę. W efekcie przetestowano kilka prototypowych wersji tytułu, ale każda została odrzucona – jak zdradził Hideo Kojima, istniały obawy że fani nie uznaliby tego za cześć serii Metal Gear. I tutaj na scenie pojawia się Platinum Games. Uznali że niedokończony projekt był warty kontynuowania, a Hideo Kojima nie miał praktycznie innego wyboru po tym jak próba przekazania serii młodemu zespołowi, okazała się klęską na całej linii.
Mimo całego zamieszania, Revengance nie został jeszcze ukończony. Ukończono dopiero połowę planowanych zadań, jednakże już wiemy czym jest gra. W zasadzie zrezygnowano z klasycznie pojętej skradanki. W jej miejsce pojawi się nowa interpretacja tego czym była dotychczas akcja w serii. Postawiono na agresję, dynamikę i podrasowany system cięć. Wciąż mamy możliwość zabierania części przeciwników oraz ich konsumowania do określonych celów, ale koncept „Tnij i Bierz” został zepchnięty na margines. Wprawdzie wciąż jest obecny ale został tak wykorzystany by nie odwracał uwagi od zadymy na ekranie więc zamiast strategicznego wyceluj, tnij i bierz mamy teraz mechanikę: tnij, tnij, tnij i bierz. Producent gry, Yuji Korekado, mówi wprost że idee Rising da się streścić w słowach: fajnie jest coś pokroić. Pytanie czy fani to przyjmą, skoro otrzymujemy radykalny zwrot w stronę produkcji arcade’owych. Zwraca się uwagę na to że tytuł przeznaczony jest głównie na rynek Zachodu, z całą tutejszą dominacją gier akcji tylko taki tytuł mógł przebić się na powierzchnię uwagi graczy. Ma więc to także silne znaczenie na płaszczyźnie ekonomii, w pewnym sensie idee projektu są wyznaczane przez zysk z konkurencji na polu zalewających nas strzelanin.
Fabuła Metal Gear Rising: Revengance przeniesie nas w przyszłość, po wydarzeniach Metal Gear Solid 4. Prywatne korporacje zapewniające wojskową ochronę wciąż odgrywają tutaj ogromne znaczenie. Technologia poszła znacznie do przodu i oprócz robotów na polu walki, spotkamy także cyborgów, podrasowanych przez nanotechnologie najemników. Scenariusz (jak wszystko inne) ma niewiele wspólnego z oryginalnym konceptem. W pierwotnym planie, mieliśmy poznać powody przeistoczenia się Jacka w maszynę. Historia starała się wypełnić dziurę jaka powstała po zakończeniu Metal Gear Solid 2, prowadząc nas wprost ku realiom czwartej odsłony serii. Ostatecznie i ten pomysł upadł; wprawdzie planowano wykorzystanie tej historii (scenariusz z był już praktycznie gotowy) ale ze względu na zmianę developera, zdecydowano się na przesunięcie wydarzeń w bardziej odległą przyszłość, tak by nowy zespół nie czuł na sobie więzów a rozgrywka mogła pójść w innym kierunku. Wracając do fabuły, ta skupi się na losach Raidena, teraz działającego na własną rękę w biznesie ochrony VIPów. Tło nowej historii traktuje zaś o rozwijającym się kraju, będącym w odbudowie po tym jak państwo zostało zrujnowane wieloletnią wojną domową. W tym samym czasie kraj pada ofiarą najeźdźców niezliczonej armii składającej się z cyborgów, zaś Raiden znajduje się w samym środku konfliktu. Z dotychczasowych informacji można wywnioskować że protagonista przechodzi rodzaj załamania nerwowego, w efekcie czego w bohaterze budzi się wyparta osobowość Rozpruwacza – rzeźnika z czasów wojny domowej w Liberii – uznającego konfliktową przeszłość za część swojej prawdziwej natury. W rolę Raidena ponownie wcieli się Quinton Flynn. Nie ulega jednak wątpliwości że fabuła produkcji została poświęcona na ołtarzu mechaniki gry; na pierwszym miejscu postawiono tym razem rozgrywkę co jest wynikim współpracy z Platinum Games oraz ich polityki traktującej scenariusz w kategoriach drugorzędnych.
Metal Gear Rising: Revengance prawdopodobnie nie jest kolejną kanoniczną częścią w Sadze. Fakt usunięcia członu SOLID z tytułu, ma nam mówić że nie jest to oficjalnie uznany fragment historii w uniwersum. Gra jest w pełni spin-offem, takie podejście ma nas zapewne przygotować na dość swobodną interpretację dotychczasowych dokonań. Nie będzie łatwo, skoro już spora część fanów uznała projekt za herezję. Do tego należy dodać że tylko niewielka część developingu jest w rękach ludzi Hideo Kojimy. Zespół jednak stara się by przedstawiona historia trzymała się jak najbliżej utrzymanych standardów. Czy uda im się przywrócić zaufanie fanów, tego dopiero dowiemy się po premierze gry.
Czyli jedna wielka niewiadoma póki co, wiadomo że tytuł sie sprzeda w końcu hamburgery po wyczynach
Raidena w MGS4 wręcz błagali slashera z tą postacią jako protagonistą.
Wbrew wszelkim obawom i psioczeniom zatwardziałych fanów gra może być dla serii tym czym był Resident Evil 4 dla swojej marki, trzeba tylko spojrzeć na Rising trochę łaskawszym okiem i po prostu poczekać z bluzgami na premierę.
!