Mój prawdziwie pierwszy kontakt z MGS to jest dość krótka historia, którą pamiętam jak przez mgłę. Jednak wiąże się ona z innym ważnym wydarzeniem na mojej drodze Gracza.

Był to sierpnień 1999 roku, kiedy przyjechałem do kuzynostwa na tygodniowy wakacyjny wypoczynek. Jednak ja nie przyjechałem wypoczywać, ja przyjechałem grać na PSX. To była nie lada gratka, mało kto w moim otoczeniu miał PlayStation. Pamiętam dokładnie pierwszy dzień, kiedy zszedłem do kuzyna mojego kuzyna (który moim kuzynem technicznie nie był, ale nazwijmy go Kuzynem, żeby nie komplikować). Ów Kuzyn grał w demo jakiejś gry, której nie mogłem zrozumieć. Nie spodobała mi się, w momencie, kiedy ją zobaczyłem. Nawet nie poprosiłem o pada. Grafika jakaś monotonna, gameplay mało widowiskowy. Nawet nie wiedziałem, do końca jaki był jej tytuł – coś jakby „Mental Dżer”. Ja w tamtych czasach zdecydowanie preferowałem gry samochodowe. MGSa już nie odpaliliśmy – zagrywaliśmy się później w Tekkena, Drivera i V-Rally 2. Konsolę dostałem dopiero na urodziny w kwietniu 2000.

Moja MGSowa ignorancja trwała do czerwca 2000 roku, kiedy w Neo Plus przeczytałem relację z pokazu sławnego trailera MGS2. Wtedy mnie oświeciło, że to było to, w co grał Kuzyn. Ale dlaczego oni tak zachwalają ten tytuł? To podobno jakaś genialna gra! Nieważne… Jakkolwiek Metal Gear Solid już zapadło mi w pamięci.

We wrześniu poszedłem do pierwszej klasy gimnazjum. Świeżo po przeprowadzce – nowa szkoła, nowi ludzie. Byłem sam jeden jedyny, nikogo nie znałem, ale znalazłem w klasie innych PSXowców. Którzy też zachwalali MGS i budowali mój hajp na ten tytuł. Zaopatrzyłem się w archiwalne numery pism branżowych i chłonąłem informacje. Nim zagrałem, wiedziałem o MGS już wszystko i wiedziałem, że muszę to mieć u siebie.

Udało się załatwić demo gry akurat na Boże Narodzenie. Pierwszy raz zagrałem w Metal Gear Solid dnia 25 grudnia 2000 roku około godziny 8 rano. To była szybka partia. Nie potrafiłem w to grać. Jednak trzeba było szybko skończyć i poczekać do wieczora. Wtedy usiadłem i zagrałem już na poważnie. Gra była drogą przez mękę – nietypowy gameplay, coś czego wcześniej nie doświadczyłem. Fabuła – nie znałem wtedy dobrze języka, ale wiedziałem już wtedy, że fabuła jest jednym z najważniejszych elementów MGS. Chłonąłem przerywniki z wielką uwagą. Po godzinie/dwóch/trzech – nie pamiętam – skończyłem demo. Byłem zachwycony filmową realizacją, jakością grafiki, ale też lekko sfrustrowany tym, że nie potrafiłem w to grać. Ten wieczór zapamiętam do końca mojej kariery gracza.

Demo ograłem wielokrotnie – dziesiątki razy. Analizowałem każdy zakątek bazy, każda teksturę, każdy dialog. Znałem je na pamięć. Wciąż czekałem na możliwość zagrania w pełną wersję, jednak uzbieranie potrzebnej kwoty nie było takie proste. W mojej okolicy był jeden sklep z grami, jednak nie było MGS (nawet jeśli bym chciał dokonać zamiany). Pamiętam, że nawet nie znalazłem gry w krakowskim hipermarkecie, kiedy miałem okazję tam być. Sprzedaży wysyłkowej się bałem, ceny też nie zachęcały. Tak jak i nie zachęcały ceny piratów na giełdzie – 20zł za płytę. Wolałem mieć oryginał. Niestety nim go zdobyłem, minęło dużo czasu. W międzyczasie udało mi się dorwać pirata i odpalić metodą podmiany płyt.

Był to szczególny dzień. Po szkole wparowałem do domu z grą i od razu odpaliłem konsolę. Przeleciałem na pamięć przez fragment znany z dema. Następne chwile były spełnieniem moich dziecięcych marzeń. Na własne oczy widziałem sceny, które były dla mnie niczym legenda. Czytałem o nich, wiedziałem o nich i w końcu miałem okazję zagrać. Powoli i uważnie doszedłem do walki z Revolver Ocelot. Po wygranej wyłączyłem konsolę – grę należało sobie dawkować. Zszedłem na dół, a tam pół rodziny patrzy się na płonący budynek w TV…

…był 11 września 2001 roku, za kilka minut miała runąć pierwsza wieża WTC. Nie wiedziałem o co chodzi, co się dzieje. Nigdy nie miałem problemu z odróżnieniem fikcji od rzeczywistości, ale teraz coś było nie tak. Właśnie przed chwilą walczyłem z terrorystami w grze, a teraz inni terroryści (wtedy jeszcze spekulowano czy to terroryści czy nie, ale drugi samolot chyba potwierdził przypuszczenia) niszczą Nowy Jork. To było dziwnie i trudne do opisania uczucie.

Na tym może przerwę opisywanie moich wspomnień. Przypomnę tylko, że atak na Manhattan miał swoje skutki również dla serii MGS. A ja skończywszy już wielokrotnie MGS, z wypiekami na twarzy czytałem w Neo Plus recenzję MGS2 autorstwa Grabarza (dziękując później Bogu za to, że nie czytałem wówczas PSX Extreme) i czekałem na cud, bo wiedziałem, że na PS2 sobie długo nie będę mógł pozwolić. Cud się zdarzył i MGS2 Substance trafiło na PC. Ale to już inna historia.