Pamiętacie swój pierwszy raz? Kiedy ładowaliście trupa do szafki, z głębi wnętrza łypała na Was para cycków i skośnych oczu? A może był to chłód zimy na Alasce i pierwsze wirtualne szlugi? Ten pierwszy raz serią Metal Gear Solid – wrażenia i późniejsze oceny, zalążek miłości do dzieł Hideo Kojimy. Mamy przecież walentynki, święto szeroko pojętej miłości, to także dobry pretekst do przeprowadzenia konkursu. Opisz pierwsze emocje, to jak to wszystko się zaczęło, ten pierwszy raz z sagą. Wystarczy się zarejestrować i opublikować treść w Wpisach. Autorzy najlepszych prac zostaną nagrodzeni koszulkami z motywem z serii.

Pierwsze i przykładowe teksty znajdziecie w rozszerzeniu wiadomości.

„Są takie chwile w życiu które wszyscy pamiętamy bo wryły się w naszą pamięć już na stałe. Możemy nie pamiętać pierwszego dnia w szkole, ale co robiliśmy 9 września 2001 roku pamiętamy doskonale. Tak już jesteśmy skonstruowani, że łatwiej zapamiętujemy zdarzenia z silnym ładunkiem emocjonalnym. Dlatego nie mam żadnych problemów z przypomnieniem sobie pierwszego spotkania z MGSem.
Dla mnie było to podglądanie znajomego grającego na PSXie w roku 98. Jak dziś pamiętam jak nie potrafił pokonać Ravena usilnie próbując załatwić go Nikitą, zamiast użyć min i się nie złościć. Wtedy jednak nie miałem pojęcia jak mu pomóc, więc tylko się przyglądałem nie myśląc nawet o tym, że kiedyś w tę grę zagram.
Zagrałem dwa lata później, na pececie. Możemy kłócić się o to która wersja jest lepsza i dlaczego, ale tak naprawdę nie ma to znaczenia. Znaczenie ma to jak ona działa na odbiorcę. Za pierwszym razem podziałał na mnie jak żadna inna gra. Po skończeniu poczułem się w pełni usatysfakcjonowany, pełen endorfin, tak bardzo że musiałem wyjść na dwór i pooddychać świeżym powietrzem. Coś czego nie czułem po innej grze. A potem włączyłem go jeszcze raz. Na początku grałem bo grało mi się świetnie. Nie odbierałem go tak jak odbieram teraz, nie zastanawiałem się nad przesłaniem, symboliką, grałem bo najzwyczajniej świecie gameplay był fantastyczny. A gdy za trzecim razem zobaczyłem czerwonego Gray Foxa, byłem w szoku i wiedziałem, że chcę grać dalej. I grałem. Dopiero z czasem zacząłem zwracać uwagę na wszystkie smaczki fabularne. Oglądałem wszystkie filmy, aż do momentu gdy znałem je na pamięć.”

[kul]

„Data dziś już nieistotna. 1998, 1999, 2000. Jedna z tych surowych cyfr, która w najmniejszym stopniu nie oddaje tego, jaki wtedy byłem – ja-gracz. Jedyne, co ważne, a co pozostało we mnie z tamtych dni, to obrazy. Obrazy przywołujące wrażenia. Wrażenia nadal żywe, wciąż obdarzone kształtem oraz barwą. Choć tak ze sobą niespójne, gdy próbuje się je złączyć i nadać jeden wspólny sens.

Padłem łatwą ofiarą tych obrazów. Subtelnie opadły one na podatny grunt wyobraźni młodego chłopaka i jego niewinne pragnienie zagadek oraz tajemnic. Mężczyzna, czołg, mrok; baza, stal, sekret; śnieg, noc, samotność. Tkwiący we mnie zalążek mężczyzny odczuł jakiś pierwotny, nieuzasadniony, nie dający się pochwycić w żadne ramy słowne, zachwyt nad tym cyfrowym światem i sposobem jego zobrazowania. Poczułem dziwną łączność z tamtą rzeczywistością oraz olbrzymią wagę mojego dążenia do odkrycia jej tajemnic. I to tyle. Może jeszcze jakiś zapach, dotyk faktury papieru z wizerunkiem bohatera; świeża woń koperty z wersją demonstracyjną. Potem sześć tygodni zachwytu tą namiastką całości i podniosłe oczekiwanie na więcej. Jeden chaotyczny ciąg wrażeń, których jedynym punktem wspólnym jest krążek z grą, jakiej do tamtej pory nie było.

Ułożenie dziś tych wrażeń w chronologiczny i spoisty byt jest już niemożliwe, ale one pozostały. Trwają we mnie, choć kurz pamięci niestrudzenie nadwątla ich strukturę, powleka lepką mgłą zapomnienia. Słabną z każdą upływającą chwilą, tracą swą wyrazistość i sensualność. Jeszcze staram się chwytać je zachłannie, rozsmakowywać się w nich, jak gdyby miał to być już ten ostatni raz. Ostatni świadomy zryw ku tamtym dniom. Upewniam się obecności tych wrażeń. Sięgam po nie dłońmi, staram się dotknąć. Czuję wyraźnie ich zarys na opuszkach palców.”

[Android]