Konkurs: Moja miłość do MGS czyli jak to wszystko się zaczęło
- wtorek 14 lutego 2012
- Opublikowane w 10 lat Z . Events . Konkurs . Metal Gear Solid
- Przez Saladin01
- Zostaw komentarz
Pamiętacie swój pierwszy raz? Kiedy ładowaliście trupa do szafki, z głębi wnętrza łypała na Was para cycków i skośnych oczu? A może był to chłód zimy na Alasce i pierwsze wirtualne szlugi? Ten pierwszy raz serią Metal Gear Solid – wrażenia i późniejsze oceny, zalążek miłości do dzieł Hideo Kojimy. Mamy przecież walentynki, święto szeroko pojętej miłości, to także dobry pretekst do przeprowadzenia konkursu. Opisz pierwsze emocje, to jak to wszystko się zaczęło, ten pierwszy raz z sagą. Wystarczy się zarejestrować i opublikować treść w Wpisach. Autorzy najlepszych prac zostaną nagrodzeni koszulkami z motywem z serii.
Pierwsze i przykładowe teksty znajdziecie w rozszerzeniu wiadomości.
„Są takie chwile w życiu które wszyscy pamiętamy bo wryły się w naszą pamięć już na stałe. Możemy nie pamiętać pierwszego dnia w szkole, ale co robiliśmy 9 września 2001 roku pamiętamy doskonale. Tak już jesteśmy skonstruowani, że łatwiej zapamiętujemy zdarzenia z silnym ładunkiem emocjonalnym. Dlatego nie mam żadnych problemów z przypomnieniem sobie pierwszego spotkania z MGSem.
Dla mnie było to podglądanie znajomego grającego na PSXie w roku 98. Jak dziś pamiętam jak nie potrafił pokonać Ravena usilnie próbując załatwić go Nikitą, zamiast użyć min i się nie złościć. Wtedy jednak nie miałem pojęcia jak mu pomóc, więc tylko się przyglądałem nie myśląc nawet o tym, że kiedyś w tę grę zagram.
Zagrałem dwa lata później, na pececie. Możemy kłócić się o to która wersja jest lepsza i dlaczego, ale tak naprawdę nie ma to znaczenia. Znaczenie ma to jak ona działa na odbiorcę. Za pierwszym razem podziałał na mnie jak żadna inna gra. Po skończeniu poczułem się w pełni usatysfakcjonowany, pełen endorfin, tak bardzo że musiałem wyjść na dwór i pooddychać świeżym powietrzem. Coś czego nie czułem po innej grze. A potem włączyłem go jeszcze raz. Na początku grałem bo grało mi się świetnie. Nie odbierałem go tak jak odbieram teraz, nie zastanawiałem się nad przesłaniem, symboliką, grałem bo najzwyczajniej świecie gameplay był fantastyczny. A gdy za trzecim razem zobaczyłem czerwonego Gray Foxa, byłem w szoku i wiedziałem, że chcę grać dalej. I grałem. Dopiero z czasem zacząłem zwracać uwagę na wszystkie smaczki fabularne. Oglądałem wszystkie filmy, aż do momentu gdy znałem je na pamięć.”
[kul]
„Data dziś już nieistotna. 1998, 1999, 2000. Jedna z tych surowych cyfr, która w najmniejszym stopniu nie oddaje tego, jaki wtedy byłem – ja-gracz. Jedyne, co ważne, a co pozostało we mnie z tamtych dni, to obrazy. Obrazy przywołujące wrażenia. Wrażenia nadal żywe, wciąż obdarzone kształtem oraz barwą. Choć tak ze sobą niespójne, gdy próbuje się je złączyć i nadać jeden wspólny sens.
Padłem łatwą ofiarą tych obrazów. Subtelnie opadły one na podatny grunt wyobraźni młodego chłopaka i jego niewinne pragnienie zagadek oraz tajemnic. Mężczyzna, czołg, mrok; baza, stal, sekret; śnieg, noc, samotność. Tkwiący we mnie zalążek mężczyzny odczuł jakiś pierwotny, nieuzasadniony, nie dający się pochwycić w żadne ramy słowne, zachwyt nad tym cyfrowym światem i sposobem jego zobrazowania. Poczułem dziwną łączność z tamtą rzeczywistością oraz olbrzymią wagę mojego dążenia do odkrycia jej tajemnic. I to tyle. Może jeszcze jakiś zapach, dotyk faktury papieru z wizerunkiem bohatera; świeża woń koperty z wersją demonstracyjną. Potem sześć tygodni zachwytu tą namiastką całości i podniosłe oczekiwanie na więcej. Jeden chaotyczny ciąg wrażeń, których jedynym punktem wspólnym jest krążek z grą, jakiej do tamtej pory nie było.
Ułożenie dziś tych wrażeń w chronologiczny i spoisty byt jest już niemożliwe, ale one pozostały. Trwają we mnie, choć kurz pamięci niestrudzenie nadwątla ich strukturę, powleka lepką mgłą zapomnienia. Słabną z każdą upływającą chwilą, tracą swą wyrazistość i sensualność. Jeszcze staram się chwytać je zachłannie, rozsmakowywać się w nich, jak gdyby miał to być już ten ostatni raz. Ostatni świadomy zryw ku tamtym dniom. Upewniam się obecności tych wrażeń. Sięgam po nie dłońmi, staram się dotknąć. Czuję wyraźnie ich zarys na opuszkach palców.”
[Android]
No, jednak jakoś się udało zalogować, chociaż jakieś powalone to to jest… Mój nick na gramie: Moooras
„Raczej moje początki z MGS są mało imponujące, ale napisać nie zaszkodzi. No więc tak: odkąd pamiętam, zawsze byłem zatwardziałym pecetowcem i nie byłem skory do poszukiwania nowych doznań. Moja znajomość konsol ograniczała się do Gameboya Advance SP kolegi (a znajomość gier do Pokemonów). PS2 widziałem tylko podczas wizyt w sklepach (oczywiście nie zwracałem na niego przesadnej uwagi), o XBoxie dowiedziałem się na długo po premierze XBoxa 360, a o samym Xboxie 360 dowiedziałem się z filmu na jutubie kręconym w Gothicu, a o PS3 po premierze Uncharted 2 (bo dość obszernie był reklamowany). No ale potem zauważyłem, że pecety omija dość sporo fajnych gier (punktem przełomowym była premiera Heavy Rain), więc w końcu po krótkim rozeznaniu kupiłem se PS3. Jeden mój kolega też ma ps3, więc pożyczył mi kilka gierek, w tym MGS4. Powiedział mi, że to jest nawet fajne, ale serii nie znałem, więc zająłem się innymi grami. Jak już nie miałem w co grać, wziąłem i w końcu odpaliłem tę grę. Pierwsze wrażenie było takie sobie, głównie za sprawą całej masy gadania o nie wiadomo czym (szybko się okazało, że nieznajomość poprzednich części troche utrudnia granie), ale potem robiło się coraz ciekawiej. Najpierw pojawiły się jakieś zmutowane maszyny, potem jakiś psychiczny dziadu (Liquid), potem jakiś jeszcze większy psychol (Vamp), a akcja z każdym rozdziałem nabierała tempa (walka Raidena z Vampem wywarła na mnie niemałe wrażenie). I do tego ta mega grafika (wcześniej najbardziej zaawansowane graficznie gry, jakie widziałem były chyba Assassin’s Creed i moja pierwsza gra na ps3 – Heavy Rain) i świetny dubbing postaci. Zarwałem kilka wieczorów i w końcu przelazłem to do końca, choć przez cały czas przeszkadzała mi nieznajomość poprzednich części i kilka mocno przegadanych scen (w tym półgodzinny epilog). Choć gra była całkiem niezła to jakoś niespecjalnie mi się spieszyło do zapoznania się z poprzednimi częściami, choćby z tego względu, że w ciągu ostatnich kilku lat było w co grać. Ale ostatnio zaczęła się moda na podkręcanie starych gier do HD, więc se pomyślałem, że na pewno prędzej czy później zremasterują serie Devil May Cry i MGS, więc może nie będe musiał kupować PS2. Tak się oczywiście stało, choć szkoda, że pierwszy MGS się nie załapał do pakietu, a ponoć bez niego ani rusz. No i w sumie tyle. Mówiłem, że mało imponujące?”
Bardzo ładnie, a teraz proszę dodać to we wpisie, nie w komentarzu.
Ok, jest. Jak się okaże, że jeszcze gdzieś trzeba to napisać, to ja pasuję…
Hm, jestem tu pierwszy raz? Jak dodać to we „wpisie”, i gdzie jest taka opcja? 😉
Na górze jest „+ New”. Trzeba tam najechać i w rozwinięciu masz „Wpis” to chyba trzeba to kliknąć i tam napisać