Metal Gear Solid 4 to bez wątpienia gra kontrowersyjna, chyba żaden tytuł z serii nigdy tak nie podzielił fanów. Zwalczające się obozy do dziś starają się wzajemnie zarzucać argumentami
o epickości gry, podkreślając elementy budzących słuszne sentymenty oraz klasyczne przesłanie, z drugą stroną bezlitośnie wytykającą idiotyczne wstawki filmowe i naiwną, do bólu naciąganą, fabułę. Najmniej z tego kotła wiemy co myśli Hideo Kojima, dla którego przecież miał być to ostatni wielki Metal Gear Solid. Kojima dziś zdradza, że nie był w pełni zadowolony z gry.

Mam wrażenie że nie osiągnęliśmy wszystkiego co chciałem zrobić z czwórką. Nie chodziło tylko o piękną grafikę, jedną z rzeczy którą chciałem wprowadzić to coś czego nie da się zobaczyć. Na przykład reakcje chemiczne gdy wylejesz wodę na ziemię, a po czasie wyrośnie tam kwiat. Z reguły takich rzeczy nie uświadczysz w grach.

Wiadomo że Hideo Kojima wiązał duże nadzieję z czwórką, gra już na początku zapowiadała się świetnie z tymi wszystkimi założeniami, których później próżno było szukać w grze. Ale nie spełnione założenia to jedno, gorzej gdy scenariusz, na ogół powalający jakością, spotkał się z dużym atakiem ze strony części fanów.

Myślę że nie udało mi się dokonać wszystkiego co planowałem na początku. Patrząc wstecz, przyłożyliśmy większą uwagę do kwestii graficznych, niż do spraw którymi trzeba się było najpierw zająć. Z tej perspektywy tytuł zyskał miano filmu w postaci gry. Może to był krok w złym kierunku, mogłem przecież na nowo określić priorytety. Tej lekcji nauczyłem się robiąc czwórkę.